Słuszna uwaga. Obecnie mam struny d'Addario dla Mandoli 15/25/35/52 z czego pierwsza(para) jest stalowa, reszta z owijką brąz fosforowy. Struny nowe, rzeczywiście na początku były dość niestabilne, potem bardziej się ustabilizowały, może rzeczywiście cały czas będzie coraz lepiej. Na pewno te struny o niebo lepiej się sprawują od poprzednich, bo naprężenie chyba jest mniejsze, co pomaga nakrętkom w trzymaniu stroju, a dźwięk po prostu lubię. Jedyne co sprawia problem to odstęp pomiędzy strunami w parze, na początku struna uderzała o strunę, a jak zrobiłem większy dystans który to zlikwidował to dociskanie pary do podstrunnicy jest mniej oczywiste i precyzyjne niż wcześniej, ale to kwestia treningu, do biegłości jeszcze brakuje mi chwili.
Tak myślę że zestaw dedykowany do "Octave Mandolin" 13, 20, 36, 50 jak któreś z poniższych w linku
https://www.ebay.de/sch/i.html?_odkw=sa ... n&_sacat=0
mający odrobinę cieńsze struny co pozwala na mniejsze odstępy pomiędzy strunami na siodełku mógłby być trafniejszym rozwiązaniem, no ale tego nie sprawdzałem, może kiedyś.
Przy takim zmienianiu grubości strun wąskim gardłem okazuje się siodełko, bo trzeba zmniejszać ewentualnie zwiększać dystanse pomiędzy strunami w prowadnicach siodełka, a do tego sprawa wysokości sprawia ,że pojawia się trochę dodatkowej roboty.
O wiele sensowniejsze jest (tak mam teraz) pozostawienie oryginalnego progu zerowego (u mnie się rozleciał przy wyjmowaniu cały kawałeczek drewna pomiędzy progiem 0 i prowadnicą strun-parasiodełkiem w to miejsce wstawiłem siodełko kościane), zmiana grubości strun lub ilości strun dająca skutki w innych odległościach pomiędzy strunami może być przeprowadzona szybko poprzez demontaż strun i zmianę para-siodełka-prowadnicy.W ten sposób można zrobić z tego instrumentu zarówno coś 4 , 6 , 8 , 9, 10, a być może to nie koniec, co zależy od grubości strun. Oczywiście nie byłoby to możliwe z mostkiem stałym, bo każdorazowo trzeba by walczyć z kompensacją, etc.
Marzy mi się kiedyś zrobić podstrunnicę z radiusem aby łatwiej się grało, ale palisander przy dłuższym graniu wydziela taki aromat ,że jestem jak zahipnotyzowany i granie sprawia frajdę.
Myślę że oprócz strun najwięcej na dźwięk wpłynął całkowicie zrobiony z kości wołowej masywny mostek.
Oryginalne mostki szklane stosowane w Waldzither'ach nie miały tak dobrego wpływu na dźwięk.
Na dzień dzisiejszy mam próg zerowy z takiego samego drutu progowego, przed progiem "0" mam taką prowdnicę na struny oryginalną jaka była na samym początku z palisandra a struny to d'Addario do Mandoli nastrojone GDAE ale 9 struna to .052" którą jak trzeba to stroję C, ale do codziennego grania utrudnia bicie, dlatego stoję ją na G i nawet jak o nią zahaczę to brzmi jak dwie następne. Oryginalne odstępy między strunami unisono są mniejsze niż miałem wcześniej dlatego bardzo łatwo dociskać je opuszką razem i gra jest łatwiejsza. Jak widać wszystko przychodzi z czasem i po wielu próbach.