Binding jako zakończenie progu ma poprawiać komfort gry bo nie ma wtedy żadnych ostrych metalowych zakończeń. Nie jest to (z założenia) kwestia estetyczna. Osobiście mogę potwierdzić sens tego rozwiązania chociaż jednocześnie trzeba dodać, że dobrze wykonane "tradycyjne" zakończenia również nie powodują jakiegoś szczególnego dyskomfortu. Ale tak sobie to Gibson wymyślił wiele lat temu i tego się trzyma. Gdyby jednak księgowi mieli o tym decydować już dawno by to zlikwidowali bo to stosunkowo trudna i czasochłonna technika, nawet w warunkach fabryki (do tej pory w fabryce Gibsona wykonywana jest ręcznie). Dużo łatwiej, szybciej i prościej jest najpierw przykleić binding do podstrunnicy a dopiero potem nabić i zakończyć progi. Kto kiedykolwiek to wykonywał wie o czym teraz mówięTanto pisze:Mi też nie podoba się binding zasłaniający końcówkę progu (przypuszczam że robi się to głównie ze względu na sugestie księgowych), jednak gdybym dziergał taką podstrunnicę, to dałbym progi zachodzące na binding, moim zdaniem całość wygląda wtedy estetyczniej.
Jeśli chodzi o gitarę z tego wątku to autor zrobił jeszcze coś innego. Ani nie zrobił cycków z bindingu ani nie wykonał progów zachodzących na binding, tylko zakończył progi pod kątem 90st. na równi z podstrunnicą. To będzie eufemizm jeśli powiem, że to dość kontrowersyjny pomysł (z punktu widzenia gitarzysty)