stara podróbka ibaneza. potrzebny mostek.

Tu opisujemy jak daliśmy nowe życie starym instrumentom

Moderator: Jan

Awatar użytkownika
Faflun
Posty: 28
Rejestracja: 2014-01-12, 23:01
Lokalizacja: Łódź

Post autor: Faflun » 2014-06-26, 20:23

qmam, dzięki. całe szczęście jestem cierpliwy, bo coś czuję, że mi przy tym zejdze... :shock: podejrzewam, że sztuka w tym, żeby się pokapować, kiedy przestać szlifować, żeby nie przeszlifować caponu z powrotem do dechy... ;-)
Andriu.Rg
Posty: 24
Rejestracja: 2013-09-09, 00:04
Lokalizacja: Pruszcz Gdański

Post autor: Andriu.Rg » 2014-06-26, 22:20

Osobiście czekam z niecierpliwością :) Wkrótce zabieram się za remont skrzypcówki Defila, więc wszystkie informacj uważam za cenne. Powodzenia!
Awatar użytkownika
Faflun
Posty: 28
Rejestracja: 2014-01-12, 23:01
Lokalizacja: Łódź

Post autor: Faflun » 2014-06-29, 15:00

ok. jestem w trakcie szlifowania drugiej warstwy i w końcu widzę, że to rzeczywiście ma sens ;) nierówności znikają. capon ładnie błyszczy, więc pod światło dobrze widać, gdzie można jeszcze poszlifować, a gdzie już lepiej odpuścić do następnej warstwy. przy okazji chciałem zapytać o głębsze ryski (takie których nie opłacało się szpachlować, ale które mogą być za głębokie dla capona - mniej więcej jak zarysowanie od paznokcia).

myślałem, żeby jak już skończę powierzchniowo caponem się bawić, to te ryski potem miejscowo spróbować nim zalać, aplikując capon np. wykałaczką tylko na nie. ma to sens?
Załączniki
ryska.jpg
Awatar użytkownika
Faflun
Posty: 28
Rejestracja: 2014-01-12, 23:01
Lokalizacja: Łódź

Post autor: Faflun » 2014-07-08, 22:01

kurcze... popik miał rację. prysnąłem dzisiaj pierwszą warstwę bazy, na wydawałoby się dokładnie przygotowaną powierzchnię. ale wszystko wylazło, nawet rzeczy, których nie widziałem pod światło. były gorsze miejsca, ale takiej kaszany sie nie spodziewałem.

jutro przeszlifuję lekko. gdybym wiedział, że to malowanie to będzie taka pita... zaciek mi się na środku korpusu zrobił, chociaż starałem się psiknąć cieniutko. dzisiaj to jestem wściekły w sumie pierwszy raz :evil: tyle sie z tym użeram, a wygląda do dupy. może powinienem był jeszcze prysnąć podkład? wydawało mi się, że capon i ta szpachla starczą. najwyraźniej za cienkie warstwy kładłem, albo za głęboko je szlifowałem. sam nie wiem... mam nadzieję, że pod kolejnymi warstwami farby wszystko się trochę schowa. drugą spróbuję jeszcze cienką, ale jak nie będzie lepiej, to z trzecią już polecę na ostro.
Awatar użytkownika
Faflun
Posty: 28
Rejestracja: 2014-01-12, 23:01
Lokalizacja: Łódź

Post autor: Faflun » 2014-07-08, 23:20

pfu, sory. chodziło mi o kolor ostateczny znaczy farbę (akryl w moim wypadku). położyłem ją na warstwę szpachli natryskowej (też akrylowej). planowałem położyć kilka warstw koloru lekko je szlifując między malowaniem. ostatnią przepolerować filcem.
popik10

Post autor: popik10 » 2014-07-09, 08:01

Jak już położyłeś podkład akrylowy to powinieneś go wyprowadzić na "lusterko" papierem wodnym. Bazy kładziesz tylko tyle żeby dobrze przykryła powierzchnię i na to idzie klar ze 2-3 cienkie warstwy. Często do ciemnych baz kładzie się ciemne podkłady i odwrotnie. Po to żeby nie było widać przebić. Całe malowanie można zepsuć źle przygotowanym podkładem, dla tego szlifowanko na klocku i kontrola, to podstawa.
Pozdrawiam
Awatar użytkownika
Faflun
Posty: 28
Rejestracja: 2014-01-12, 23:01
Lokalizacja: Łódź

Post autor: Faflun » 2014-07-09, 16:53

właśnie widzę... czuje, że czeka mnie przeszlifowanie tej pierwszej warstwy koloru i jeszcze jedno solidne siknięcie szpachlą. byłem zbyt nieśmiały w tym pryskaniu. przy tak łatanym rupieciu powinienem był pozwolić sobie na grubsze warstwy tych podkładów, żeby móc se je spokojnie szlifować. pierwsza nauczka. jutro pojadę po kolejną puszkę fillera.
Tanto
Posty: 274
Rejestracja: 2013-10-22, 19:04
Lokalizacja: Dobra

Post autor: Tanto » 2014-07-12, 14:15

darek pisze:Klaru nie położysz dobrze w warunkach garażowych bo jeśli będziesz miał jakikolwiek pył na ubraniu czy w najbliższej okolicy to wszystko przyciągnie jak magnes na powierzchnię lakieru w chwili natrysku.
Pył to 'pikuś', w warunkach garażowych godzimy się na pewne niedoskonałości (nie każdy ma dostęp do komory, a jeszcze inni chcą zrobić wszystko co możliwe własnoręcznie), dużo bardziej irytujące są, w rzyć kopana ich mać, 'przecinki' - małe (ok. 1 mm) czarne muszki które uaktywniają się jak jest gorąco. Tydzień temu miałem małe lakierowanie i co się ich szpilką z wylanego lakieru nawyciągałem, to moje ;-)
kibic
Posty: 394
Rejestracja: 2013-08-23, 07:07
Lokalizacja: Nieporęt

Post autor: kibic » 2014-07-14, 13:35

darek pisze:Klaru nie położysz dobrze w warunkach garażowych bo jeśli będziesz miał jakikolwiek pył na ubraniu czy w najbliższej okolicy to wszystko przyciągnie jak magnes na powierzchnię lakieru w chwili natrysku.
E tam, da się tylko trzeba kolor ciuchów roboczych dobierać pod kolor gitary :-)

A na serio to problem z kłaczkami występuje głównie w przypadku malowania klarem na jasnych kolorach. Kombinezon niepylący (z kapturem) bardzo redykuje ryzyko zapaskudzenia. Sprawdzone. Kurz z otoczenia nie jest tak bardzo groźny bo jest niewidoczny w lakierze. Problemem są kłaczki a one pochodzą głównie z ciuchów, włosów i ciała.
poco
Moderator
Posty: 4626
Rejestracja: 2010-12-06, 14:36
Lokalizacja: Blok Dobryszyce

Post autor: poco » 2014-07-14, 19:10

Metodą /sposobem na zmniejszenie zagrożenia tym zjawiskiem jest, jak napisano wcześniej odpowiedni ubiór - kombinezon z kapturem, "odmuchanie" się od stóp do głów sprężonym powietrzem, oczywiście poza rejonem lakierowania oraz zmoczenie otoczenia miejsca lakierowania. Wilgotny pył się nie podniesie.
Dodatkowo pomocnym jest przetarcie powierzchni lakierowanej specjalną ściereczką antystatyczną i/lub/oraz tzw. wygłaskanie powierzchni, czyli przetarcie miejsce przy miejscu powierzchni gitary dłonią i zebranie tym samym drobnych cząstek na jej powierzchnię. Za każdym razem trzeba "zebrać " niewidoczny pyłek na drugą dłoń poprzez potarcie jednej o drugą. Skutkuje. Tak robią lakiernicy samochodowi starej szkoły.
Powierzchnia gitary jest niewielka w porównaniu z samochodem, a zatem zachowując podstawowe zasady opisane przez kolegów w innych miejscach forum, powinny być wystarczającymi.
Jeżeli taki pyłek jednak gdzieś się pojawi, to trzeba mieć pod ręką długą igłę - sprawa wygody- i zaraz go usunąć, gdyż inaczej powstanie "krater" wymagający głębokiego szlifowania i czasami powtórnego lakierowania, a tak samoistnie się zasklepi w trakcie rozpływania.
Pozdrawiam, Ryszard
via vita curva est
ODPOWIEDZ