Chciałem pokazaę Wam swoje pierwsze wiosło, robione bez doświadczenia, bazujac tylko na tym, co udało mi się wykminię posiadajęc pewne elementy już kupione (gryf, mostek, pickupy) i oględajęc bardzo skrzętnie swoję własnę gitarę (Ibanez RG470).
Specs:
- Korpus: jesion (2 kawałki)
- Gryf: Squier'97, klon? lipa?, bolt-on
- pickupy: 2x Bill Lawrence XL series
- mostek: Gotoh tune-o-matic
- struny prowadzone przez korpus
- klucze: WSC, standardowe
- przełęcznik: 5-pozycyjny
- ... i bliżej nieokrełlone to i owo.
Gitara ma dużo miodnego dołu i łrodka, łredni atak, dłuuugałny sustain, ma mocny sound z dechy, na czystym wzmacniaczu ma mocny klang, a przy przesterze czuę jesion jak diabli.
Nie ustrzegłem się błędów żółtodzioba: gryf prostowany w osi kawałkami drewna przy przykręcaniu (ęšłle wyfrezowana kieszeł i otwory jakby trochę nie tam gdzie byę powinny), binding - uwaga! - ze szpachli do drewna (idiotyzm, ale co zrobię), odrobinę nierówno nabite tuleje do strun, krzywe frezowanie zagłębieł na główki potencjometrów. Porażkę po całołci było przyklejanie forniru z hebanu szarego, który niedoskonale przykleił się do wyprofilowania pod przedramię, przez co gitara pozostała goła - lub jak kto woli, ubrana w jesion. Reszta do przełknięcia

Jak na pierworodnę, uważam ję za niezłę. Uzbroiłem się w odrobinę wiedzy i doświadczenia, biorę się za następnę
