Piotrze:
Oczywiłcie istnieje pewna dowolnołę w stosowanym nazewnictwie, niemniej w wielu łrodowiskach przyjęto następujęcę nomenklaturę dla opisywania gitar klasycznych:
- gitara lutnicza to instrument zbudowany od poczętku do kołca - poczęwszy od starannego doboru materiału i to nie tylko rodzaju ale i konkretnego kawałka drewna - przez jednę Osobę. Te gitary są często sygnowane (niezależnie od tego, co "stoi" na etykiecie) w głębi pudła na drewnie (kiedyś niektóre gitary PIcado oraz modele 1A Jose Ramireza). Można by rzec iż jest to w stu procentach autorski twór budowniczego. Tak buduje swoje gitary Maestro Stanisław Partyka, domniemuję że i pp. Teryks, Biłan, łozak, Wysocki i inni.
- gitara manufakturowa to instrument w budowie którego brało udział dwóch lub więcej lutników. To mogę byę Osoby o bardzo wysokich kompetencjach ale finalny twór jest rezultatem pracy zespołowej. Różne mogę byę role Osób zaangażowanych w tworzenie instrumentu - znam pracownie gdzie najbardziej dołwiadczony dokonuje wyboru tych a nie innych kawałków drewna na płytę głównę, boki i spód, ewentualnie wykonuje lub tylko stroi wstępnie wykonanę przez innego (młodszego a więc zdrowszego/bardziej sprawnego) płytę głównę.
- gitary fabryczne to gitary które powstały w procesie który jakże trafnie opisałes kiedyś jako składanie gitary z wykonanych (seryjnie) formatek. Oczywiłcie proces ten odbywa się pod kontrolę bardzo dobrych lutników a model jest rezultatem poważnej pracy studyjnej i projektowej, stęd niektóre gitary maję w swej nazwie pierwowzór/typ konstrukcji a wiec "Torres", "Hauser", "Bouchet", "Ramirez", "Rodriguez",wreszcie "Lacote" czy "Panormo", etc.
Dokładniej są to gitary raczej inspirowane takim a nie innym typem konstrukcji i ich dęšłwięk jest bardziej czy mniej zbliżony do ęšłródła inspiracji. Tak została zbudowana moja gitara Kenny'ego Hill'a model "Madrid" poważnie zainspirowana konstrukcję Jose Ramirezem 1A, i w moim odbiorze jest w jej dęšłwiękach więcej "Ramirez sound" niż w znanych mi orginalnych Ramirezach klasy estudio - budowanych według specyfiki i planów Ramireza w fabrykach, nie w warsztacie w Madrycie.
Powtarzam, iż w licznych przypadkach sprawa nazewnictwa nie jest "skodyfikowana". Moja gitara Antonio Picado zostala wykonana od poczętku do kołca przez jednego lutnika - Angel'a Genis, obecnie odpowiedzialnego za pracę czteroosobowego zespołu lutników w warsztacie Picado; nie wykluczam iż stary dził Don Antonio sam dokonał wyboru drewna gdyż mi wiadomo iż zainteresował się moję obfitę korespondencję w której dokładnie opisywałem swoje uwarunkowania i preferencje a i dobre słowo powiedzial Mu w mej sprawie zaprzyjaęšłniony a mieszkajęcy w także w okolicach Barcelony emerytowany wirtuoz i kompozytor Maestro Eliseo Fresquet Serret. Chciałem instrument z topem z cedru a pudło nie z palisandru brazylijskiego lecz z bardziej dostępnego i bardziej odpirnego na pęknięcia palisandru indyjskiego. Ten model Picado był dłuższy czas opisywany w kategorii gitar "koncertowych" a potem jęto go opisywaę w kategorii gitar "estudio". Kiedy nawięzalem do tej kwestii, syn Don Antonia - David Picado (nie zajmuje się gitarami, jest naukowcem - matematykiem pracujęcym na jednym z uniwersytetów w Anglii, a prowadzi zagranicznę korespondencje dla rodzinnej Lutherie Picado gdyż nikt w warsztacie nie zna angielskiego) napisał mi pokrótce: to jest nasza najlepsza konstrukcja z zastosowaniem palisdandru indyjskiego, Angel robi ję dla Ciebie według Twych oczekiwał, a nazwa - to sprawa konwencji.
Czy zawsze gitara którę nazywam lutniczę będzie znacznie lepsza od gitary manufakturowej a nawet fabrycznej ? Nie, nie zawsze. Nie każdy zajmujęcy się lutnictwem jest równie utalentowany i nie zawsze dysponuje odpowiednię wiedzę. Natomiast pomiędzy gitarami i manufakturowymi i fabrycznymi trafiaję się czasem prawdziwe "perełki". Tyle, że aby takę "upolowaę" trzeba przetestowaę bardzo wiele in strumentów. Pięknie mi o tym opowiedział James "Jim" Frieson pracujęcy w Sapporo w Japonii, wspomniał jednego z wirtuozów i nauczycieli który odwiedzajęc sklepy z gitarami wybierał co najlepsze dla znajomych czy studentów.
Myłlę, iż jełli mowa o budowie marki, to na poczętku warto założyę zakres planowanych działał. Jełli nie mamy ambicji stworzenia warsztatu produkcyjnego a satsfakcjonuje nas wykonanie 8-12 szacunkowo rzecz bioręc instrumentów rocznie, to "kajecik" wystarczy. Resztę promocji pozostawiaję tak działajęcy lutnicy opiniom o ich gitarach jak to podałem przykładowo wspominajęc o gitarach Maestro Stanisława Partyki w paryskim centrum gitarowym. Jełli zał planujemy sporę produkcję to oczywiłcie aplikuję się wszelkie pomocne procedury zarzędzania, organizacji, promocji etc.
Dyskusje okołoklasyczne
Moderator: poco
- Jacek A. R.
- Posty: 330
- Rejestracja: 2015-10-17, 08:34
- Lokalizacja: Bydgoszcz
Re: Dyskusje okołoklasyczne
- im wiÄcej wolno -
- tym mniej wypada.
- tym mniej wypada.
Re: Dyskusje okołoklasyczne
Dobrze opisane - tak właśnie jest.
Ja jednak - pomijajęc konwencje - uważam, że praca zespołowa jest trafniejszym sposobem na produkcję i promocję (w naszym przypadku) instrumentu - nie wspominajęc o marce, ale tu jak sądzę zgadzamy się w pełni. Człowiek zawodny jest, a podwójny człowiek dużo mniej. Jak zawodnołę lutnika wynosi 20% to zawodnołę podwójnego (hehe) lutnika wynosi 4%, a potrójnego 0,8%. Chyba warto, bo jak trzech na raz jest na chodzie to każdy może robię swoję gitarę. No nie wiem, chyba każdy z nas jak myłli, że miałby poniełę ryzyko samodzielnie - to mu się odechciewa. Trzeba synów sobie wychowywaę
Bardzo trafnie to ujęłeł - rezultat pracy w trzech kategoriach (lutnictwo jednoosobowe, manufaktura, fabryka) to takie zmienne losowe, w których wyniki oczekiwane najczęłciej stoję w takim właśnie szeregu, że oczekujemy najwięcej od lutnika, a najmniej od fabryki. Naprędce taki rysuneczek wyjałniajęcy przedstawiam;) Pola wspólne mówię właśnie o tym - o czym piszesz i jak ktoł nie rozumie, że instrument z fabryki może się trafię lepszy niż od lutnika (choę malutkie szanse) - to nie rozumie czym jest jakołę i jak się ję opisuje:) Ja bym jednak do tego dodał, że pozycje tych trzech rozkładów szans mogę się zmieniaę - również pozycje względne. Na tę chwilę nie mam pomysłu co mogłoby się wydarzyę, żeby w fabryce powstał lepszy (statystycznie!) instrument niż w małym warsztacie. Co najwyżej jestem sobie w stanie wyobrazię, że wykres zielony i czerwony zbliżę się pikami do niebieskiego, ale jakoł nie czuję, żeby fabrykom na tym zależało specjalnie. Oznaczałoby to, że w procesie wykonania gitary są jakieł węskie gardła zwięzane z technologię. Przykładowo, że komputer i maszyna jest w stanie podjęę lepszę/trafniejszę decyzję co do jakołci materiału (pomiary rezonansów, selekcja miejsc w desce itp.)... ale to jakieł SF jest:) Więc zdolnego lutnika nie przełcignę tałmy produkcyjne - raczej. Ale jełli zielony wykres nałoży się modę na niebieski, a poprzez synergię i zwielokrotnionę niezawodnołę zmniejszy się wariancja (wykres się wyszczupli i strzeli w górę) - to lutnik pojedynczy przegra konkurencję. I Tylko takie rozumowanie skłania mnie, że warto w dzisiejszych czasach myłleę o współpracy i o wspólnej marce - nawet w małych przerobach. Więc jestem za małymi zespołami fachowców
Ja jednak - pomijajęc konwencje - uważam, że praca zespołowa jest trafniejszym sposobem na produkcję i promocję (w naszym przypadku) instrumentu - nie wspominajęc o marce, ale tu jak sądzę zgadzamy się w pełni. Człowiek zawodny jest, a podwójny człowiek dużo mniej. Jak zawodnołę lutnika wynosi 20% to zawodnołę podwójnego (hehe) lutnika wynosi 4%, a potrójnego 0,8%. Chyba warto, bo jak trzech na raz jest na chodzie to każdy może robię swoję gitarę. No nie wiem, chyba każdy z nas jak myłli, że miałby poniełę ryzyko samodzielnie - to mu się odechciewa. Trzeba synów sobie wychowywaę

Bardzo trafnie to ujęłeł - rezultat pracy w trzech kategoriach (lutnictwo jednoosobowe, manufaktura, fabryka) to takie zmienne losowe, w których wyniki oczekiwane najczęłciej stoję w takim właśnie szeregu, że oczekujemy najwięcej od lutnika, a najmniej od fabryki. Naprędce taki rysuneczek wyjałniajęcy przedstawiam;) Pola wspólne mówię właśnie o tym - o czym piszesz i jak ktoł nie rozumie, że instrument z fabryki może się trafię lepszy niż od lutnika (choę malutkie szanse) - to nie rozumie czym jest jakołę i jak się ję opisuje:) Ja bym jednak do tego dodał, że pozycje tych trzech rozkładów szans mogę się zmieniaę - również pozycje względne. Na tę chwilę nie mam pomysłu co mogłoby się wydarzyę, żeby w fabryce powstał lepszy (statystycznie!) instrument niż w małym warsztacie. Co najwyżej jestem sobie w stanie wyobrazię, że wykres zielony i czerwony zbliżę się pikami do niebieskiego, ale jakoł nie czuję, żeby fabrykom na tym zależało specjalnie. Oznaczałoby to, że w procesie wykonania gitary są jakieł węskie gardła zwięzane z technologię. Przykładowo, że komputer i maszyna jest w stanie podjęę lepszę/trafniejszę decyzję co do jakołci materiału (pomiary rezonansów, selekcja miejsc w desce itp.)... ale to jakieł SF jest:) Więc zdolnego lutnika nie przełcignę tałmy produkcyjne - raczej. Ale jełli zielony wykres nałoży się modę na niebieski, a poprzez synergię i zwielokrotnionę niezawodnołę zmniejszy się wariancja (wykres się wyszczupli i strzeli w górę) - to lutnik pojedynczy przegra konkurencję. I Tylko takie rozumowanie skłania mnie, że warto w dzisiejszych czasach myłleę o współpracy i o wspólnej marce - nawet w małych przerobach. Więc jestem za małymi zespołami fachowców

pozdrowienia
Piotr
Piotr
- Jacek A. R.
- Posty: 330
- Rejestracja: 2015-10-17, 08:34
- Lokalizacja: Bydgoszcz
Re: Dyskusje okołoklasyczne
Oczywiste, Piotrze, iż przemawia do mnie logika przedstawiona w Twym poprzednim wpisie. Miałbym wszakże nieco wętpliwołci do rezultatów prostej multiplikacji w przypadku wykonywania przez kilku znakomitych nawet fachowców jednego instrumentu.
...Jak zawodnołę lutnika wynosi 20% to zawodnołę podwójnego (hehe) lutnika wynosi 4%, a potrójnego 0,8%...
Nie wiem czy gdyby nad jednę gitarę pracowało naraz kilku z choęby niżej wymienionych mistrzów, rezultat wspólnej pracy były pozytywny. Obawiam się, że nie, bowiem każdy z nich był silnę i wybitnę indywidualnołcię, gitary każdego z nich - acz w podanym poniżej przykładzie operuję tylko w zakresie modelu Ramirez 1A - poważnie różnię się od siebie w zakresie charakterystyki muzycznej, acz każda pozostaje w generalnym typie dęšłwięków charakteryzjęcych dobre Ramirezy. Pragnę przekazaę iż poza porównywalnymi kompetencjami lutnicy tworzęcy taki domniemany team winni mieę wiele wspólnego jełli chodzi o poględy na sprawy brzmienia i wogóle charakterystyki danego instrumentu poza jego charakterystykę generalnę. Czyli mieę podobne osobowołci lutnicze/twórcze.Nie lepsze/gorsze a podobne jełli chodzi o osięgnięcie finalnego efektu.
Natomiast Twe kolejne zdanie (jełli dobrze Twę myłl rozumiem):
... jak trzech na raz jest na chodzie to każdy może robię swoję gitarę....
to wypisz wymaluj właśnie tryb funkcjonowania warsztatu madryckiego Jose Ramireza w przypadku budowy ich czołowych modeli. I tak nie na darmo cenione i poszukiwane są Ramirezy 1A wykonane (co czytamy wewnętrz pudła tych gitar) czy to przez Manuela Contrerasa (MC), czy Ignacio Manzano Rozas (I M), Mariano Tezanos MartęÂn (MT, potem cyferka 2) czy Paulino Bernabe (PB). To tylko kilka nazwisk tych, którzy po pracy u Ramireza stworzyli istniejęce do dził warsztaty własne...np. u nas znany Contreras czy Bernabe. Ale skoro poszli w rozwój ilołciowy to musiało się to skołczyę jak u Ramireza czyli albo stworzeniem warsztatów działajęcych jak fabryka (Bernabe) czy outsourcingowaniem - modele estudio Ramireza są wykonywane w wybranych fabrykach pod nadzorem i według projektów Ramireza co czytamy na ich etykietkach. Gitary z etykietkę Contreras także są w przypadku instrumentów opatrzonych napisem "Guitarreria" (po M.G. Contreras) wykonyeane przez podwykonawców poza warsztatem Contrerasa.
Rozmowa na temat gitar Contreras jest np. tu
http://www.classicalguitardelcamp.com/v ... hp?t=33653
Jako ciekawostkę - acz to także tzw. OT - przypominam (niepełnę) listę wybitnych lutników ongił pracujęcych u Jose Ramireza i tworzęcych gitary sygnowane Jose Ramirez a skromnie cyferkami czy inicjałami danego budowniczego. Jest ona tu:
https://guitarrasramirez.com/index.php? ... os&lang=en
...Jak zawodnołę lutnika wynosi 20% to zawodnołę podwójnego (hehe) lutnika wynosi 4%, a potrójnego 0,8%...
Nie wiem czy gdyby nad jednę gitarę pracowało naraz kilku z choęby niżej wymienionych mistrzów, rezultat wspólnej pracy były pozytywny. Obawiam się, że nie, bowiem każdy z nich był silnę i wybitnę indywidualnołcię, gitary każdego z nich - acz w podanym poniżej przykładzie operuję tylko w zakresie modelu Ramirez 1A - poważnie różnię się od siebie w zakresie charakterystyki muzycznej, acz każda pozostaje w generalnym typie dęšłwięków charakteryzjęcych dobre Ramirezy. Pragnę przekazaę iż poza porównywalnymi kompetencjami lutnicy tworzęcy taki domniemany team winni mieę wiele wspólnego jełli chodzi o poględy na sprawy brzmienia i wogóle charakterystyki danego instrumentu poza jego charakterystykę generalnę. Czyli mieę podobne osobowołci lutnicze/twórcze.Nie lepsze/gorsze a podobne jełli chodzi o osięgnięcie finalnego efektu.
Natomiast Twe kolejne zdanie (jełli dobrze Twę myłl rozumiem):
... jak trzech na raz jest na chodzie to każdy może robię swoję gitarę....
to wypisz wymaluj właśnie tryb funkcjonowania warsztatu madryckiego Jose Ramireza w przypadku budowy ich czołowych modeli. I tak nie na darmo cenione i poszukiwane są Ramirezy 1A wykonane (co czytamy wewnętrz pudła tych gitar) czy to przez Manuela Contrerasa (MC), czy Ignacio Manzano Rozas (I M), Mariano Tezanos MartęÂn (MT, potem cyferka 2) czy Paulino Bernabe (PB). To tylko kilka nazwisk tych, którzy po pracy u Ramireza stworzyli istniejęce do dził warsztaty własne...np. u nas znany Contreras czy Bernabe. Ale skoro poszli w rozwój ilołciowy to musiało się to skołczyę jak u Ramireza czyli albo stworzeniem warsztatów działajęcych jak fabryka (Bernabe) czy outsourcingowaniem - modele estudio Ramireza są wykonywane w wybranych fabrykach pod nadzorem i według projektów Ramireza co czytamy na ich etykietkach. Gitary z etykietkę Contreras także są w przypadku instrumentów opatrzonych napisem "Guitarreria" (po M.G. Contreras) wykonyeane przez podwykonawców poza warsztatem Contrerasa.
Rozmowa na temat gitar Contreras jest np. tu
http://www.classicalguitardelcamp.com/v ... hp?t=33653
Jako ciekawostkę - acz to także tzw. OT - przypominam (niepełnę) listę wybitnych lutników ongił pracujęcych u Jose Ramireza i tworzęcych gitary sygnowane Jose Ramirez a skromnie cyferkami czy inicjałami danego budowniczego. Jest ona tu:
https://guitarrasramirez.com/index.php? ... os&lang=en
- im wiÄcej wolno -
- tym mniej wypada.
- tym mniej wypada.
Re: Dyskusje okołoklasyczne
Tak - dokładnie o to mi chodziło 
Porzędna ekipa to klucz do sukcesu ale nie ma na to przepisu. Ludzie muszę się (umieę) dogadaę, ufaę sobie i tak jak piszesz - muszę mieę wspólnę wizję - ale głównie wówczas gdy podpisuję wspólnę gitarę. W wariancie - powiedzmy - zasadniczym - każdy pracuje niejako na swoje nazwisko, ale nadrzędna marka mówi, że jest wspólny mianownik między lutnikami i ich instrumentami. Jest to oczywiłcie jeden z wielu scenariuszy i to wcale nie najłatwiejszy z uwagi na czynnik ludzki - trzeba strzelaę do jednej bramki:)

Porzędna ekipa to klucz do sukcesu ale nie ma na to przepisu. Ludzie muszę się (umieę) dogadaę, ufaę sobie i tak jak piszesz - muszę mieę wspólnę wizję - ale głównie wówczas gdy podpisuję wspólnę gitarę. W wariancie - powiedzmy - zasadniczym - każdy pracuje niejako na swoje nazwisko, ale nadrzędna marka mówi, że jest wspólny mianownik między lutnikami i ich instrumentami. Jest to oczywiłcie jeden z wielu scenariuszy i to wcale nie najłatwiejszy z uwagi na czynnik ludzki - trzeba strzelaę do jednej bramki:)
pozdrowienia
Piotr
Piotr
- Jacek A. R.
- Posty: 330
- Rejestracja: 2015-10-17, 08:34
- Lokalizacja: Bydgoszcz
Re: Dyskusje okołoklasyczne
Mimo iż działania w firmie/tworzenie firmy nie jest to moja ulubiona bajka to w pełni to pojmuję i myłlę że takie podejscie może zaskutkowaę czymł bardzo pożytecznym. Przypomina mi się dawna historia Kenny'ego Hilla, który zapragnęłĂ spopularyzowaę w USA czołowe konstrukcje mistrzów hiszpałskich i w Paracho w Meksyku stworzył manufakturę w której zatrudnił wybranych najlepszych i najrzetelniejszych "gitaro-robów" (nie każdy był znakomitym lutnikiem) oraz opracował modele gitar wzorujęc się na konstrukcjach:
- Ignacio Fleta - Kenny nazwał ten model "Barcelona"
Herman Hauser - "Munich"
i kilka innych.
Sam Kenny pracujęc ponad miarę doględał, sprawdzał i ustawiał nie tylko proces wykonywania ale i każdy gotowy instrument. Zyskał sukces, a będęc "zmęczony" kulturę "maniana" zatrzymał kulku najlepszych pracowników i powrócił z nimi do rodzinnej Kalifornii (Ben Lomond). I tak dokonał znaczęcego wkładu w popularyzację gitary klasycznej przyzwpoicie zbudowanej za relatywnie rozsądne pieniędze w swoim kraju. Zyskał doświadczenie ale "duch pionierów" spowodował, że zajęłĂ się...Chinami i walnie przyczynił się do powstania gitar Martinez i nie tylko, nie zaniedbujęc własnej pracowni/małej manufakturki w Ben Lomond.
- Ignacio Fleta - Kenny nazwał ten model "Barcelona"
Herman Hauser - "Munich"
i kilka innych.
Sam Kenny pracujęc ponad miarę doględał, sprawdzał i ustawiał nie tylko proces wykonywania ale i każdy gotowy instrument. Zyskał sukces, a będęc "zmęczony" kulturę "maniana" zatrzymał kulku najlepszych pracowników i powrócił z nimi do rodzinnej Kalifornii (Ben Lomond). I tak dokonał znaczęcego wkładu w popularyzację gitary klasycznej przyzwpoicie zbudowanej za relatywnie rozsądne pieniędze w swoim kraju. Zyskał doświadczenie ale "duch pionierów" spowodował, że zajęłĂ się...Chinami i walnie przyczynił się do powstania gitar Martinez i nie tylko, nie zaniedbujęc własnej pracowni/małej manufakturki w Ben Lomond.
- im wiÄcej wolno -
- tym mniej wypada.
- tym mniej wypada.