Strona 2 z 2

Re: Dyskusje okołoklasyczne

: 2017-01-20, 13:08
autor: Jacek A. R.
Piotrze:

Oczywiłcie istnieje pewna dowolnołę w stosowanym nazewnictwie, niemniej w wielu łrodowiskach przyjęto następujęcę nomenklaturę dla opisywania gitar klasycznych:

- gitara lutnicza to instrument zbudowany od poczętku do kołca - poczęwszy od starannego doboru materiału i to nie tylko rodzaju ale i konkretnego kawałka drewna - przez jednę Osobę. Te gitary są często sygnowane (niezależnie od tego, co "stoi" na etykiecie) w głębi pudła na drewnie (kiedyś niektóre gitary PIcado oraz modele 1A Jose Ramireza). Można by rzec iż jest to w stu procentach autorski twór budowniczego. Tak buduje swoje gitary Maestro Stanisław Partyka, domniemuję że i pp. Teryks, Biłan, łozak, Wysocki i inni.
- gitara manufakturowa to instrument w budowie którego brało udział dwóch lub więcej lutników. To mogę byę Osoby o bardzo wysokich kompetencjach ale finalny twór jest rezultatem pracy zespołowej. Różne mogę byę role Osób zaangażowanych w tworzenie instrumentu - znam pracownie gdzie najbardziej dołwiadczony dokonuje wyboru tych a nie innych kawałków drewna na płytę głównę, boki i spód, ewentualnie wykonuje lub tylko stroi wstępnie wykonanę przez innego (młodszego a więc zdrowszego/bardziej sprawnego) płytę głównę.
- gitary fabryczne to gitary które powstały w procesie który jakże trafnie opisałes kiedyś jako składanie gitary z wykonanych (seryjnie) formatek. Oczywiłcie proces ten odbywa się pod kontrolę bardzo dobrych lutników a model jest rezultatem poważnej pracy studyjnej i projektowej, stęd niektóre gitary maję w swej nazwie pierwowzór/typ konstrukcji a wiec "Torres", "Hauser", "Bouchet", "Ramirez", "Rodriguez",wreszcie "Lacote" czy "Panormo", etc.
Dokładniej są to gitary raczej inspirowane takim a nie innym typem konstrukcji i ich dęšłwięk jest bardziej czy mniej zbliżony do ęšłródła inspiracji. Tak została zbudowana moja gitara Kenny'ego Hill'a model "Madrid" poważnie zainspirowana konstrukcję Jose Ramirezem 1A, i w moim odbiorze jest w jej dęšłwiękach więcej "Ramirez sound" niż w znanych mi orginalnych Ramirezach klasy estudio - budowanych według specyfiki i planów Ramireza w fabrykach, nie w warsztacie w Madrycie.

Powtarzam, iż w licznych przypadkach sprawa nazewnictwa nie jest "skodyfikowana". Moja gitara Antonio Picado zostala wykonana od poczętku do kołca przez jednego lutnika - Angel'a Genis, obecnie odpowiedzialnego za pracę czteroosobowego zespołu lutników w warsztacie Picado; nie wykluczam iż stary dził Don Antonio sam dokonał wyboru drewna gdyż mi wiadomo iż zainteresował się moję obfitę korespondencję w której dokładnie opisywałem swoje uwarunkowania i preferencje a i dobre słowo powiedzial Mu w mej sprawie zaprzyjaęšłniony a mieszkajęcy w także w okolicach Barcelony emerytowany wirtuoz i kompozytor Maestro Eliseo Fresquet Serret. Chciałem instrument z topem z cedru a pudło nie z palisandru brazylijskiego lecz z bardziej dostępnego i bardziej odpirnego na pęknięcia palisandru indyjskiego. Ten model Picado był dłuższy czas opisywany w kategorii gitar "koncertowych" a potem jęto go opisywaę w kategorii gitar "estudio". Kiedy nawięzalem do tej kwestii, syn Don Antonia - David Picado (nie zajmuje się gitarami, jest naukowcem - matematykiem pracujęcym na jednym z uniwersytetów w Anglii, a prowadzi zagranicznę korespondencje dla rodzinnej Lutherie Picado gdyż nikt w warsztacie nie zna angielskiego) napisał mi pokrótce: to jest nasza najlepsza konstrukcja z zastosowaniem palisdandru indyjskiego, Angel robi ję dla Ciebie według Twych oczekiwał, a nazwa - to sprawa konwencji.
Czy zawsze gitara którę nazywam lutniczę będzie znacznie lepsza od gitary manufakturowej a nawet fabrycznej ? Nie, nie zawsze. Nie każdy zajmujęcy się lutnictwem jest równie utalentowany i nie zawsze dysponuje odpowiednię wiedzę. Natomiast pomiędzy gitarami i manufakturowymi i fabrycznymi trafiaję się czasem prawdziwe "perełki". Tyle, że aby takę "upolowaę" trzeba przetestowaę bardzo wiele in strumentów. Pięknie mi o tym opowiedział James "Jim" Frieson pracujęcy w Sapporo w Japonii, wspomniał jednego z wirtuozów i nauczycieli który odwiedzajęc sklepy z gitarami wybierał co najlepsze dla znajomych czy studentów.

Myłlę, iż jełli mowa o budowie marki, to na poczętku warto założyę zakres planowanych działał. Jełli nie mamy ambicji stworzenia warsztatu produkcyjnego a satsfakcjonuje nas wykonanie 8-12 szacunkowo rzecz bioręc instrumentów rocznie, to "kajecik" wystarczy. Resztę promocji pozostawiaję tak działajęcy lutnicy opiniom o ich gitarach jak to podałem przykładowo wspominajęc o gitarach Maestro Stanisława Partyki w paryskim centrum gitarowym. Jełli zał planujemy sporę produkcję to oczywiłcie aplikuję się wszelkie pomocne procedury zarzędzania, organizacji, promocji etc.

Re: Dyskusje okołoklasyczne

: 2017-01-20, 15:03
autor: PiotrCh
Dobrze opisane - tak właśnie jest.
Ja jednak - pomijajęc konwencje - uważam, że praca zespołowa jest trafniejszym sposobem na produkcję i promocję (w naszym przypadku) instrumentu - nie wspominajęc o marce, ale tu jak sądzę zgadzamy się w pełni. Człowiek zawodny jest, a podwójny człowiek dużo mniej. Jak zawodnołę lutnika wynosi 20% to zawodnołę podwójnego (hehe) lutnika wynosi 4%, a potrójnego 0,8%. Chyba warto, bo jak trzech na raz jest na chodzie to każdy może robię swoję gitarę. No nie wiem, chyba każdy z nas jak myłli, że miałby poniełę ryzyko samodzielnie - to mu się odechciewa. Trzeba synów sobie wychowywaę :D

Bardzo trafnie to ujęłeł - rezultat pracy w trzech kategoriach (lutnictwo jednoosobowe, manufaktura, fabryka) to takie zmienne losowe, w których wyniki oczekiwane najczęłciej stoję w takim właśnie szeregu, że oczekujemy najwięcej od lutnika, a najmniej od fabryki. Naprędce taki rysuneczek wyjałniajęcy przedstawiam;) Pola wspólne mówię właśnie o tym - o czym piszesz i jak ktoł nie rozumie, że instrument z fabryki może się trafię lepszy niż od lutnika (choę malutkie szanse) - to nie rozumie czym jest jakołę i jak się ję opisuje:) Ja bym jednak do tego dodał, że pozycje tych trzech rozkładów szans mogę się zmieniaę - również pozycje względne. Na tę chwilę nie mam pomysłu co mogłoby się wydarzyę, żeby w fabryce powstał lepszy (statystycznie!) instrument niż w małym warsztacie. Co najwyżej jestem sobie w stanie wyobrazię, że wykres zielony i czerwony zbliżę się pikami do niebieskiego, ale jakoł nie czuję, żeby fabrykom na tym zależało specjalnie. Oznaczałoby to, że w procesie wykonania gitary są jakieł węskie gardła zwięzane z technologię. Przykładowo, że komputer i maszyna jest w stanie podjęę lepszę/trafniejszę decyzję co do jakołci materiału (pomiary rezonansów, selekcja miejsc w desce itp.)... ale to jakieł SF jest:) Więc zdolnego lutnika nie przełcignę tałmy produkcyjne - raczej. Ale jełli zielony wykres nałoży się modę na niebieski, a poprzez synergię i zwielokrotnionę niezawodnołę zmniejszy się wariancja (wykres się wyszczupli i strzeli w górę) - to lutnik pojedynczy przegra konkurencję. I Tylko takie rozumowanie skłania mnie, że warto w dzisiejszych czasach myłleę o współpracy i o wspólnej marce - nawet w małych przerobach. Więc jestem za małymi zespołami fachowców :)

Re: Dyskusje okołoklasyczne

: 2017-01-20, 16:07
autor: Jacek A. R.
Oczywiste, Piotrze, iż przemawia do mnie logika przedstawiona w Twym poprzednim wpisie. Miałbym wszakże nieco wętpliwołci do rezultatów prostej multiplikacji w przypadku wykonywania przez kilku znakomitych nawet fachowców jednego instrumentu.
...Jak zawodnołę lutnika wynosi 20% to zawodnołę podwójnego (hehe) lutnika wynosi 4%, a potrójnego 0,8%...

Nie wiem czy gdyby nad jednę gitarę pracowało naraz kilku z choęby niżej wymienionych mistrzów, rezultat wspólnej pracy były pozytywny. Obawiam się, że nie, bowiem każdy z nich był silnę i wybitnę indywidualnołcię, gitary każdego z nich - acz w podanym poniżej przykładzie operuję tylko w zakresie modelu Ramirez 1A - poważnie różnię się od siebie w zakresie charakterystyki muzycznej, acz każda pozostaje w generalnym typie dęšłwięków charakteryzjęcych dobre Ramirezy. Pragnę przekazaę iż poza porównywalnymi kompetencjami lutnicy tworzęcy taki domniemany team winni mieę wiele wspólnego jełli chodzi o poględy na sprawy brzmienia i wogóle charakterystyki danego instrumentu poza jego charakterystykę generalnę. Czyli mieę podobne osobowołci lutnicze/twórcze.Nie lepsze/gorsze a podobne jełli chodzi o osięgnięcie finalnego efektu.

Natomiast Twe kolejne zdanie (jełli dobrze Twę myłl rozumiem):
... jak trzech na raz jest na chodzie to każdy może robię swoję gitarę....
to wypisz wymaluj właśnie tryb funkcjonowania warsztatu madryckiego Jose Ramireza w przypadku budowy ich czołowych modeli. I tak nie na darmo cenione i poszukiwane są Ramirezy 1A wykonane (co czytamy wewnętrz pudła tych gitar) czy to przez Manuela Contrerasa (MC), czy Ignacio Manzano Rozas (I M), Mariano Tezanos Martę­n (MT, potem cyferka 2) czy Paulino Bernabe (PB). To tylko kilka nazwisk tych, którzy po pracy u Ramireza stworzyli istniejęce do dził warsztaty własne...np. u nas znany Contreras czy Bernabe. Ale skoro poszli w rozwój ilołciowy to musiało się to skołczyę jak u Ramireza czyli albo stworzeniem warsztatów działajęcych jak fabryka (Bernabe) czy outsourcingowaniem - modele estudio Ramireza są wykonywane w wybranych fabrykach pod nadzorem i według projektów Ramireza co czytamy na ich etykietkach. Gitary z etykietkę Contreras także są w przypadku instrumentów opatrzonych napisem "Guitarreria" (po M.G. Contreras) wykonyeane przez podwykonawców poza warsztatem Contrerasa.
Rozmowa na temat gitar Contreras jest np. tu
http://www.classicalguitardelcamp.com/v ... hp?t=33653
Jako ciekawostkę - acz to także tzw. OT - przypominam (niepełnę) listę wybitnych lutników ongił pracujęcych u Jose Ramireza i tworzęcych gitary sygnowane Jose Ramirez a skromnie cyferkami czy inicjałami danego budowniczego. Jest ona tu:
https://guitarrasramirez.com/index.php? ... os&lang=en

Re: Dyskusje okołoklasyczne

: 2017-01-20, 16:19
autor: PiotrCh
Tak - dokładnie o to mi chodziło :)

Porzędna ekipa to klucz do sukcesu ale nie ma na to przepisu. Ludzie muszę się (umieę) dogadaę, ufaę sobie i tak jak piszesz - muszę mieę wspólnę wizję - ale głównie wówczas gdy podpisuję wspólnę gitarę. W wariancie - powiedzmy - zasadniczym - każdy pracuje niejako na swoje nazwisko, ale nadrzędna marka mówi, że jest wspólny mianownik między lutnikami i ich instrumentami. Jest to oczywiłcie jeden z wielu scenariuszy i to wcale nie najłatwiejszy z uwagi na czynnik ludzki - trzeba strzelaę do jednej bramki:)

Re: Dyskusje okołoklasyczne

: 2017-01-20, 20:13
autor: Jacek A. R.
Mimo iż działania w firmie/tworzenie firmy nie jest to moja ulubiona bajka to w pełni to pojmuję i myłlę że takie podejscie może zaskutkowaę czymł bardzo pożytecznym. Przypomina mi się dawna historia Kenny'ego Hilla, który zapragnęłĂ spopularyzowaę w USA czołowe konstrukcje mistrzów hiszpałskich i w Paracho w Meksyku stworzył manufakturę w której zatrudnił wybranych najlepszych i najrzetelniejszych "gitaro-robów" (nie każdy był znakomitym lutnikiem) oraz opracował modele gitar wzorujęc się na konstrukcjach:
- Ignacio Fleta - Kenny nazwał ten model "Barcelona"
Herman Hauser - "Munich"
i kilka innych.

Sam Kenny pracujęc ponad miarę doględał, sprawdzał i ustawiał nie tylko proces wykonywania ale i każdy gotowy instrument. Zyskał sukces, a będęc "zmęczony" kulturę "maniana" zatrzymał kulku najlepszych pracowników i powrócił z nimi do rodzinnej Kalifornii (Ben Lomond). I tak dokonał znaczęcego wkładu w popularyzację gitary klasycznej przyzwpoicie zbudowanej za relatywnie rozsądne pieniędze w swoim kraju. Zyskał doświadczenie ale "duch pionierów" spowodował, że zajęłĂ się...Chinami i walnie przyczynił się do powstania gitar Martinez i nie tylko, nie zaniedbujęc własnej pracowni/małej manufakturki w Ben Lomond.