Re: Mandolina F
: 2019-10-10, 18:48
Kiedyś rozmawiałem prywatnie z jednym dystrybutorem kluczy i powiedział mi , że poza felernymi przypadkami, co zawsze może się zdarzyę to wszyscy producenci kluczy potrafię spowodowaę trzymanie stroju przez klucze, a nagminnym problemem jest zełlizgiwanie się strun na metalowych trzpieniach/ wysuwanie z oczek. Doradzał aby tak nawijaę struny aby uniemożliwię wysuwanie.
Niezależnie od tego nieustanne wahania temperatury, ciłnienia i wilgotnołci oraz wstrzęsy, wibracje i szturchnięcia powoduję pracę drewna, częłci metalowych, a to sprawia że instrument się rozstraja (inaczej ujmujęc jest tak samo nastrojony ale w nieaktualnych warunkach). Ja sam na poczętku zaplatałem zbyt słabo struny(na raz) i najciełsza czyli E się zsuwała. Po takich informacjach bardzo uważnie nacięgam struny i nie ma problemu z nietrzymaniem, jednak przy zmianie pogody zawsze muszę "aktualizowaę" nacięg. Słyszałem że w karbonowych mniej z tym roboty bo karbon mniej się kurczy/rozszerza niż drewno, nie dołwiadczyłem jednak tego osobiłcie.
Jak ktoł daje koncert za wiele k$ lub kâ?łš to dodatkowa polisa w formie renomowanych kluczy niewiele kosztuje a daje spokój, ale dla odbiorcy masowego, bardziej się opłaci co roku kupię nowe tanie niż kupię jedne na 50 lat bo ilołę pokręceł na jakie są przygotowane w swoim lifespan'ie przekracza możliwołci zwykłego użytkownika. Rachunek ekonomiczny u każdego może byę inny, lutnicy obstawiaję raczej górnę półkę, a naprawiacze jak ja raczej niższę z możliwę łrednię.
Sam dęšłwięk uzyskiwany w Mandolinie w większym stopniu zależy od bardzo bardzo mocnej dłoni i zdolnołci do szybkiego mocnego i precyzyjnego wciskania strun w progi. Zbyt słabe wciskanie strun daje mierny dęšłwięk.Jełli na przykład ktoł opiera dłoł na gryfie kciukiem aby dalej sięgaę, to często trafia się stan zapalny kciuka czasami wykluczajęcy z dalszej gry, trzeba graę majęc gryf w zagłębieniu pomiędzy kciukiem i palcem wskazujęcym, a kciuk pozostawię swobodny, wtedy można graę godzinami i bardzo mocno wciskaę struny w podstrunnicę otrzymujęc prawidłowy dęšłwięk, przy okazji nie męczęc się.
Tylko nie myłl że namawiam Ciebie Piotrze do kupna najtałszych kluczy, bo tak nie jest, kup dobre ale niekoniecznie najdroższe. Jełli jednak 20 lat chodzę za Tobę Schallery, to od takiej miłołci chyba nie uciekniesz i jedyny sposób to się z nimi zaznajomię, taniej jednak byłoby pobrzdękaę na sprzęcie z Schallerami w zaprzyjaęšłnionym sklepie przed ostatecznę decyzję.
Wiele firm które coś produkuję , oferuje wybór przez klienta elementów wg własnego upodobania estetycznego lub budżetu. Warto mieę w portfolio taki wariant i jełli klient ma życzenie to dostanie co zamawia. Kedył Zenek S. opisywał że na Dominikanie jego klient zażyczył sobie specyficzny strunocięg i nie było rady taki dostał. Ty był kupił Schallera a klient może byę różny.
Ryszard jednak ma wiele racji w porównywaniu ceny do funkcjonalnołci lub inaczej ujmujęc poziomu satysfakcji za każdę wydanę złotówkę, bo każdy biznes opiera się na optymalizacji, i klienci też to robię, a popyt oraz cena maję swój tzw punkt przegięcia.
[/quote]
Niezależnie od tego nieustanne wahania temperatury, ciłnienia i wilgotnołci oraz wstrzęsy, wibracje i szturchnięcia powoduję pracę drewna, częłci metalowych, a to sprawia że instrument się rozstraja (inaczej ujmujęc jest tak samo nastrojony ale w nieaktualnych warunkach). Ja sam na poczętku zaplatałem zbyt słabo struny(na raz) i najciełsza czyli E się zsuwała. Po takich informacjach bardzo uważnie nacięgam struny i nie ma problemu z nietrzymaniem, jednak przy zmianie pogody zawsze muszę "aktualizowaę" nacięg. Słyszałem że w karbonowych mniej z tym roboty bo karbon mniej się kurczy/rozszerza niż drewno, nie dołwiadczyłem jednak tego osobiłcie.
Jak ktoł daje koncert za wiele k$ lub kâ?łš to dodatkowa polisa w formie renomowanych kluczy niewiele kosztuje a daje spokój, ale dla odbiorcy masowego, bardziej się opłaci co roku kupię nowe tanie niż kupię jedne na 50 lat bo ilołę pokręceł na jakie są przygotowane w swoim lifespan'ie przekracza możliwołci zwykłego użytkownika. Rachunek ekonomiczny u każdego może byę inny, lutnicy obstawiaję raczej górnę półkę, a naprawiacze jak ja raczej niższę z możliwę łrednię.
Sam dęšłwięk uzyskiwany w Mandolinie w większym stopniu zależy od bardzo bardzo mocnej dłoni i zdolnołci do szybkiego mocnego i precyzyjnego wciskania strun w progi. Zbyt słabe wciskanie strun daje mierny dęšłwięk.Jełli na przykład ktoł opiera dłoł na gryfie kciukiem aby dalej sięgaę, to często trafia się stan zapalny kciuka czasami wykluczajęcy z dalszej gry, trzeba graę majęc gryf w zagłębieniu pomiędzy kciukiem i palcem wskazujęcym, a kciuk pozostawię swobodny, wtedy można graę godzinami i bardzo mocno wciskaę struny w podstrunnicę otrzymujęc prawidłowy dęšłwięk, przy okazji nie męczęc się.
Tylko nie myłl że namawiam Ciebie Piotrze do kupna najtałszych kluczy, bo tak nie jest, kup dobre ale niekoniecznie najdroższe. Jełli jednak 20 lat chodzę za Tobę Schallery, to od takiej miłołci chyba nie uciekniesz i jedyny sposób to się z nimi zaznajomię, taniej jednak byłoby pobrzdękaę na sprzęcie z Schallerami w zaprzyjaęšłnionym sklepie przed ostatecznę decyzję.
Wiele firm które coś produkuję , oferuje wybór przez klienta elementów wg własnego upodobania estetycznego lub budżetu. Warto mieę w portfolio taki wariant i jełli klient ma życzenie to dostanie co zamawia. Kedył Zenek S. opisywał że na Dominikanie jego klient zażyczył sobie specyficzny strunocięg i nie było rady taki dostał. Ty był kupił Schallera a klient może byę różny.
Ryszard jednak ma wiele racji w porównywaniu ceny do funkcjonalnołci lub inaczej ujmujęc poziomu satysfakcji za każdę wydanę złotówkę, bo każdy biznes opiera się na optymalizacji, i klienci też to robię, a popyt oraz cena maję swój tzw punkt przegięcia.
[/quote]