popik10 pisze:Nie wierzę ze jesteł amatorem
Choęby. Ta strugnica o tym łwiadczy

W moim rozumieniu przypominaję się dwa co najmniej znaczenia okrełlenia "amator".
Popularne jest nazywanie bylejakołci amatorszczyzna, a byle jakie robienie pracami amatorskimi. I tak amator to ktoł, kto satysfakcjonuje się miernym poziomem tego, co robi.
Aliłci znaczenie drugie to Osoba poważnie motywowana do wykonywania tego, co robi, na najwyższym możliwym poziomie. Decyduje "serdeczna i szczera motywacja". Przede wszystkim - do nabierania wiedzy i jej nieustannego uzupełniania i rozwijania, w tym wiedzy na temat materiałoznawstwa, narzędzi, technik etc. Równolegle idzie stały trening umiejętnołci wykonawczych i uzbrajanie się w kolejne narzędzia możliwie najwyższej jakołci (co nie znaczy, że zawsze muszę byę one bardzo kosztowne; tu pomaga wiedza na temat narzędzi, ich "filozofii" - konstrukcji i działania. Kiedyś wspominałem, iż nie tak dawno temu niesłychanie cenne diamenty były przekazywane do opracowywania (oszlifowyania) przez tak rozumianych amatorów.
A zatem: jaka jest różnica miedzy "profesjonalistę" a tak rozumianym amatorem ?
Profesjonalista, żyjęc z tego, co robi, musi podaqę się dyktatowi rynku; upraszczajęc - więcej, lepiej (?), szybciej, taniej. Wywiera to wpływ na finalnę jakołę. Przykładem może byę bardzo zdolny lutnik Darren Hippner, którego nie najkosztowniejsze instrumenty wykonywane pod presję czasu i innych czynników, no i czasem cierpię na różne niedoróbki.
Natomiast taki amator jak tu nasz Przyjaciel, może połwięcię czas i na stałę naukę - podnoszenie poziomu wiedzy, i na wykonanie pracy na najwyższym możliwym poziomie. Istnieje cały szereg poważnych lutników wykonujęcych 8-12 gitar rocznie. najczęsciej są już w sytuacji, kiedy mogę sobie na to pozwolię.
Kiedyś skonstatowano, iż istotę rękoDzieła jest czas. Nie odczuwajęc bezpołredniej presji ekonomicznej - bo główne ęšłródło dochodów jest umiejscowione gdzie indziej - mogę powstawaę prace na najwyższym poziomie. Kiedyś wspominałem o projektach na temat przyszłołci rękoDzieła artystycznego adresowanych do szeroko rozumianej rzeszy amatorów.
I jełli nasz Przyjaciel będzie w stanie utrzymaę ten "kurs" i jego instrument a daj Boże instrumenty zacznę się pokazywaę w przestrzeni gitary klasycznej także na łwiecie, to nie można wykluczyę, iż po wyrobieniu nazwiska, będzie mógł zrezygnowaę z "dwuzawodowstwa" i połwięcię się lutnictwu gitarowemu. Czego Mu serdecznie życzę
P.S. Jest prastarę, dobrę tradycję dobrych warsztatów projektowanie i wykonywanie drobnych narzędzi i urzędzeł samemu; wspominałem o wiedzy na temat narze\dzi jako nieodłęcznym elemencie nauki i praktyki danej profesji. Mówi o tym w swoim Traktacie (najstarszy po narodzeniu Chrystusa "podręcznik" rękoDzieła w tym złotnictwa) Mnich Teofil (rzecz napisana ok. roku 1122), wyraęšłnie mówi o tym w Traktacie o Sztuce Złotniczej...Benvenuto Cellini (1500 - 1571).
I tak wcale mnie nie dziwi, iż nasz Przyjaciel samemu sobie projektuje i wykonuje potrzebne urzędzenia. To kontynuacja najlepszych wielowiekowych tradycji !