Przełmiewczo traktujęc instrumenty, to trzystrunowe fretles-cigarboxy w rekach mistrzył sprawuję się super. Rozczulił mnie poważnym podejłciem do partytury ten "mobilny " muzyk, który na poczętku utworu zderzył ze sobę dwa kawałki drewna. Z jakę maestrię i powaga to uczynił. Rewelka. Perkusistka, trudno by jej było znaleźć konkurenta, super.
Co jednak w tym obrazie dla mnie jest najważniejsze, poza muzykę oczywiłcie, to szacunek muzyków dla kultury, tradycji i widza wyrażajęcy się w stosownym ubiorze i zachowaniu. Ale to trzeba byę Japołczykiem, bo wg mnie tam jest kwintesencja wschodu.
Panowie od smyczków. A może takie kołki stroikowe były by lepsze?

Jest za co chwycię i solidnie pokręcię.
A to tremolo na tym olbrzymim instrumencie przypominajęcym kłodę ze strunami. Co do gitary by się nie przyjęło.
A teraz poważnie. Takie klimaty i stosowne do nich rodzaje dęšłwięków, to jednak wymagaję znajomołci kultury , z której się wywodzę.
Tutaj flażoletowy dęšłwięk jest normę i nie brzmi w oderwaniu od fletów, bębnów. Inaczej mówięc, najlepiej się odbiera tę muzykę jednak w zespole.
Dla podkrełlenia nastroju, jak się oględa stare filmy japołskie o samurajach, to tam pojedynczy instrument jest na miejscu, ale lepiej gdy się słucha takiego wykonania wspólnego i tak perfekcyjnie zgranego bandu.
To jeszcze raz pokazuje, że nie instrument, ale człowiek na nim grajęcy jest najważniejszy.
Zatem koledzy budujcie swoje wiosła i grajcie na nich, bo wiosło choęby najlepsze,najlepiej wykonane, z najlepszych materiałów, najpiękniejsze samo nie zagra.
Dzięki Tanto.
Pozdrawiam, Ryszard