Renowacja starej sycylijskiej gitary
: 2012-03-10, 20:28
Dzieł dobry
To mój pierwszy post więc dwa słowa wstępu - nie jestem lutnikiem ani zawodowym muzykiem, ale pasjonatem instrumentów akustycznych i wieloletnim graczem, gitarzystę.
Jakił czas temu wygrzebałem w pewnym łódzkim składzie wszystkiego starę gitarę akustycznę z zamiarem jej odrestaurowania ( na własny użytek).
Zanim opiszę problem z jakim do was się zwracam może dwa słowa o gitarze - jest to instrument VINCENZO MIROGLIO (jak wyczytałem działał w latach 1900-1950) z litego drewna cała, tył wypukły bez ożebrowania, wierzch płaski z żebrami, mostek i strunocięg jak w mandolinach czy jazzowych gitarach typu Selmer; zresztę kształt główki faktycznie bardzo przypomina główki Maccaferriego, który przecież pochodził z Włoch.





Teraz co do stanu zachowania - w sumie, jak na swoje lata (minimum szełędziesięt) nie jest ęšłle: kilka pęknięę płyty wierzchniej i boków, miejscami rozklejenia, jeden ubytek. Gitara najwidoczniej stała w wilgoci albo wręcz wodzie bo dolna częłę była rozklejona popękana i mocno wypaczona.
Z wszystkim tym poradzę sobie - mam jakiełtam doświadczenie.
Prawdziwy problem to gryf i podstrunnica. Rzecz w tym, że podstrunnica była strasznie zwichrowana, po pierwsze bo była przez kogoł nieumiejętnie szlifowana (po kawałku, bez zdejmowania progów), przez co powstały góry i doły, po drugie na poziomie łęczenia gryfu z pudłem jest potężna góra - mimo, że sama podstrunnica jest tu najciełsza - obstawiam, że ktoł chciał ję wyrównaę i ten fragment został najbardziej zjechany. Niemniej temu komuł nie udało się.



Nie jestem pewien, ale moja diagnoza jest taka, że ktoł próbował już kiedyś korygowaę ten gryf (o czym łwiadczyłaby bezsensownie cieniutka wstawka między stopkę a gryfem włałciwym) ale mu nie wyszło. Sama linia gryfu jest prosta, ale w porównaniu z linię płyty wierzchniej widaę wyraęšłny skos, stęd jak sądzę góra w punkcie łęczenia gryfu z pudłem.
Trochę przeszlifowałem podstrunnicę (po zdjęciu progów), żeby wyraęšłnie zobaczyę krzywiznę i dołę szybko się okazało, że wyrównywanie przy pomocy szlifowania mija się z celem - kęt jest na tyle duży, że trzeba by na poziomie 12-tego progu zeszlifowaę podstrunnice niemal do samej dechy.
Ot i zagadnienie w którego rozwięzaniu liczę na pomoc.
Pierwszy pomysł, to rozmontowaę cały element, zdjęę gryf i skleię wszystko całkiem od nowa - ale tego chciałbym uniknęę, ponieważ nie mam odpowiednich przyrzędów, głównie formy, bez której nie skleję tego równo, zachowujęc idealnie oł itd. (zdjęłem samo dno i rozmontowanie gryfu równałoby się rozmontowaniem wszystkiego).
Drugi pomysł - zeszlifowaę starę podstrunnicę na równo i na maksa, zostawiajęc tylko takie minimum z jej grubołci, żeby zrekompensowaę krzywiznę. Następnie przykleię na to nowa podstrunnicę. Byłoby to prostsze do przeprowadzenia, ale nie mam pojęcia czy to jest faktycznie dobre rozwięzanie - proszę o rady, ewentualnie inne pomysły.
To mój pierwszy post więc dwa słowa wstępu - nie jestem lutnikiem ani zawodowym muzykiem, ale pasjonatem instrumentów akustycznych i wieloletnim graczem, gitarzystę.
Jakił czas temu wygrzebałem w pewnym łódzkim składzie wszystkiego starę gitarę akustycznę z zamiarem jej odrestaurowania ( na własny użytek).
Zanim opiszę problem z jakim do was się zwracam może dwa słowa o gitarze - jest to instrument VINCENZO MIROGLIO (jak wyczytałem działał w latach 1900-1950) z litego drewna cała, tył wypukły bez ożebrowania, wierzch płaski z żebrami, mostek i strunocięg jak w mandolinach czy jazzowych gitarach typu Selmer; zresztę kształt główki faktycznie bardzo przypomina główki Maccaferriego, który przecież pochodził z Włoch.








Teraz co do stanu zachowania - w sumie, jak na swoje lata (minimum szełędziesięt) nie jest ęšłle: kilka pęknięę płyty wierzchniej i boków, miejscami rozklejenia, jeden ubytek. Gitara najwidoczniej stała w wilgoci albo wręcz wodzie bo dolna częłę była rozklejona popękana i mocno wypaczona.




Z wszystkim tym poradzę sobie - mam jakiełtam doświadczenie.
Prawdziwy problem to gryf i podstrunnica. Rzecz w tym, że podstrunnica była strasznie zwichrowana, po pierwsze bo była przez kogoł nieumiejętnie szlifowana (po kawałku, bez zdejmowania progów), przez co powstały góry i doły, po drugie na poziomie łęczenia gryfu z pudłem jest potężna góra - mimo, że sama podstrunnica jest tu najciełsza - obstawiam, że ktoł chciał ję wyrównaę i ten fragment został najbardziej zjechany. Niemniej temu komuł nie udało się.




Nie jestem pewien, ale moja diagnoza jest taka, że ktoł próbował już kiedyś korygowaę ten gryf (o czym łwiadczyłaby bezsensownie cieniutka wstawka między stopkę a gryfem włałciwym) ale mu nie wyszło. Sama linia gryfu jest prosta, ale w porównaniu z linię płyty wierzchniej widaę wyraęšłny skos, stęd jak sądzę góra w punkcie łęczenia gryfu z pudłem.
Trochę przeszlifowałem podstrunnicę (po zdjęciu progów), żeby wyraęšłnie zobaczyę krzywiznę i dołę szybko się okazało, że wyrównywanie przy pomocy szlifowania mija się z celem - kęt jest na tyle duży, że trzeba by na poziomie 12-tego progu zeszlifowaę podstrunnice niemal do samej dechy.
Ot i zagadnienie w którego rozwięzaniu liczę na pomoc.
Pierwszy pomysł, to rozmontowaę cały element, zdjęę gryf i skleię wszystko całkiem od nowa - ale tego chciałbym uniknęę, ponieważ nie mam odpowiednich przyrzędów, głównie formy, bez której nie skleję tego równo, zachowujęc idealnie oł itd. (zdjęłem samo dno i rozmontowanie gryfu równałoby się rozmontowaniem wszystkiego).
Drugi pomysł - zeszlifowaę starę podstrunnicę na równo i na maksa, zostawiajęc tylko takie minimum z jej grubołci, żeby zrekompensowaę krzywiznę. Następnie przykleię na to nowa podstrunnicę. Byłoby to prostsze do przeprowadzenia, ale nie mam pojęcia czy to jest faktycznie dobre rozwięzanie - proszę o rady, ewentualnie inne pomysły.