
Więc tak:
- stara podstrunnica zdjęta
- gryf przygotowany
- nowa podstrunnica nacięta
- następuje klejenie
- po wyschnięciu dopasowanie podstrunnicy do gryfu
Wszystko ładnie i pięknie, ale coś mi nie gra, sprawdzam pręt regulacyjny - NIE DZIAłA!!
- odklejam już wstępnie dopasowana podstrunnicę
- próbuje uruchomię pręt - jest sklejony z gryfem i nijak nie chce współpracowaę..
- demontuję pręt, dopasowuję stosowne podkładki i dla pewnołci sprawdzam czy chodzi - chodzi

Ucieszony powtórnie przyklejam podstrunnicę, obrabiam i nadaję radius.
Przed montażem progów sprawdzam ustawienie krzywizny gryfu i tu katastrofa - PRęt PęKA!!! na imbusie zostaje mi nakrętka..
Co następuje?
- drugie odklejenie podstrunnicy
- czyszczenie
- zamówienie pręta podwójnego
- leczenie skołatanych nerwów :P
Na przyszłołę będę wiedział, ze wszystko trzeba dokładnie sprawdzię zanim się zabierze do roboty a druga rzecz - nie należy się spieszyę bo połpiech to wróg

Swoja drogę gryf jest typu telecaster, z nieznanego mi rodzaju drewna (barwa szara bez widocznych słojów), ma dwa sączki. Wymiarowo węższy od telecastera i wzdłużnie nierówny. Sędzę że ta gitara była robiona w czasach gdy o materiał było trudno. Pręt jest montowany nie od strony profilu tylko od podstrunnicy pomimo iż jest typu vintage. Kanał pod pręt był idealnie równy.
Czy opłaca mi się to robię? ..traktuje to jako naukę na przyszłołę czyli bezcenne zdobywanie doświadczenia

..i warto dbaę o dobre stosunki ze szwagrami :P