Być jak strat
: 2021-09-20, 21:41
Cześć,
wątek tak dla ciekawostki.
Jakieś 11 lat temu przywiozłem z urlopu gitarę stratopodobną. Kupiłem ją w Zagrzebiu na rynku ( o 6 rano ) za niecałe 200 zł z futerałem.
I tak przeleżała te kilka lat, aż synek nie zaczął na niej pogrywać..wcześniej szwagier ją trochę pomęczył . Postanowiliśmy więc wspólnie, że ją uzdatnimy na podobieństwo strata. Co ją bolało? Kształt niby ok, ale podłokietnik mizernie wykształcony, gruby i płaski..be... Podobnie podcięcie na kałdun...w słabym stylu, grube. Główka - wiadomo, niefenderowa, stopa również od słoika ciosana... no i 22 próg, którego w stratach nie trawię, ta wysunięta podstrunnica, po co na co?.
Co było fajne? Gryf. Całkiem wygodny, progi ładnie obrobione, pikapy fajnie dzwonią, elektronika mimo lat nie trzeszczy, niezły rzekłbym osprzęt. Więc do roboty.
Lakier do zdarcia bo niewiadomocoto. Pierwsza warstwa zeszła bez bólu zmywaczem do farb i lakierów i cykliną. Pod nią niestety szkło. Pół milimetra czegoś tak twardego, że darłem to w pocie czoła. I to nie koniec. Pod tym pół milimetrowym szkłem - fornir mahoniowy (drugie pół milimetra), z góry i z dołu. Zeszlifowałem. Co stanowi - jak się okazało - trzon tej gitary? Klejonka olchowa. 5 klepek ładnej olchy, leciutka, dźwięczna w opukiwaniu - lux. Oszlifowałem, wykształciłem podłokietnik jak w starych stratach - czyli naleśnik miękko opadający, cieniutki na końcu. Podobnie podcięcie na bebzon.
Na to dałem nitro. Wykosztowałem się na puszkę "sonic blue" z Guitar Projektu. Świetny lakier, piękny kolor, na zdjęciach nie widać, ale to ładny wintydżowy niebieski Na to kilkanaście warstw widaronu nitro, żeby było co szlifować. Umówiliśmy się z synkiem, że robimy wintydża, więc lekki relic musi być i już. Trochę to trwało, ale dał się przekonać, jak oglądaliśmy fotki kastomszopowych fenderów...stwierdził, że to jednak fajne - i dobrze:)
Główkę też w sonic blue zrobiliśmy z obydwu stron, po co ma być doklejka widoczna. Fajnie się to z body zgrało.
No i próba brzmienia. Co tu pisać. Ja byłem w ciężkim szoku. Ta gitara zadzwoniła jak rasowy strat...teraz wszyscy (co grają) sobie ją w domu wyszarpują bo jest leciutka, bardzo wygodna (gryf trochę jeszcze doprofilowałem) i dzwoni:) Instrument jest lubiany. Drugi synek już czeka na przemalowanie jego strata... więc znowu będzie robota.
To tak na zachęte, jak ktoś ma w domu kasztana - to warto sprawdzić co pod skorupą klajstiku siedzi bo może właśnie fajne lekkie dreno, takie jak trzeba. A wtedy rękawy zakać i jazda;)
Tu link do oryginalnej wersji:
https://www.youtube.com/watch?v=-8OS0G--0Gg
wątek tak dla ciekawostki.
Jakieś 11 lat temu przywiozłem z urlopu gitarę stratopodobną. Kupiłem ją w Zagrzebiu na rynku ( o 6 rano ) za niecałe 200 zł z futerałem.
I tak przeleżała te kilka lat, aż synek nie zaczął na niej pogrywać..wcześniej szwagier ją trochę pomęczył . Postanowiliśmy więc wspólnie, że ją uzdatnimy na podobieństwo strata. Co ją bolało? Kształt niby ok, ale podłokietnik mizernie wykształcony, gruby i płaski..be... Podobnie podcięcie na kałdun...w słabym stylu, grube. Główka - wiadomo, niefenderowa, stopa również od słoika ciosana... no i 22 próg, którego w stratach nie trawię, ta wysunięta podstrunnica, po co na co?.
Co było fajne? Gryf. Całkiem wygodny, progi ładnie obrobione, pikapy fajnie dzwonią, elektronika mimo lat nie trzeszczy, niezły rzekłbym osprzęt. Więc do roboty.
Lakier do zdarcia bo niewiadomocoto. Pierwsza warstwa zeszła bez bólu zmywaczem do farb i lakierów i cykliną. Pod nią niestety szkło. Pół milimetra czegoś tak twardego, że darłem to w pocie czoła. I to nie koniec. Pod tym pół milimetrowym szkłem - fornir mahoniowy (drugie pół milimetra), z góry i z dołu. Zeszlifowałem. Co stanowi - jak się okazało - trzon tej gitary? Klejonka olchowa. 5 klepek ładnej olchy, leciutka, dźwięczna w opukiwaniu - lux. Oszlifowałem, wykształciłem podłokietnik jak w starych stratach - czyli naleśnik miękko opadający, cieniutki na końcu. Podobnie podcięcie na bebzon.
Na to dałem nitro. Wykosztowałem się na puszkę "sonic blue" z Guitar Projektu. Świetny lakier, piękny kolor, na zdjęciach nie widać, ale to ładny wintydżowy niebieski Na to kilkanaście warstw widaronu nitro, żeby było co szlifować. Umówiliśmy się z synkiem, że robimy wintydża, więc lekki relic musi być i już. Trochę to trwało, ale dał się przekonać, jak oglądaliśmy fotki kastomszopowych fenderów...stwierdził, że to jednak fajne - i dobrze:)
Główkę też w sonic blue zrobiliśmy z obydwu stron, po co ma być doklejka widoczna. Fajnie się to z body zgrało.
No i próba brzmienia. Co tu pisać. Ja byłem w ciężkim szoku. Ta gitara zadzwoniła jak rasowy strat...teraz wszyscy (co grają) sobie ją w domu wyszarpują bo jest leciutka, bardzo wygodna (gryf trochę jeszcze doprofilowałem) i dzwoni:) Instrument jest lubiany. Drugi synek już czeka na przemalowanie jego strata... więc znowu będzie robota.
To tak na zachęte, jak ktoś ma w domu kasztana - to warto sprawdzić co pod skorupą klajstiku siedzi bo może właśnie fajne lekkie dreno, takie jak trzeba. A wtedy rękawy zakać i jazda;)
Tu link do oryginalnej wersji:
https://www.youtube.com/watch?v=-8OS0G--0Gg