Lesio razy dwa ;)
Moderator: Jan
Tak, progi są zabindingowane Nabijasz progi na podstrunnicę, wyrównujesz do szerokości podstrunnicy i dopiero kleisz binding szerszy niż grubość podstrunnicy + wysokość progu. I dopiero zaczyna się zabawa Naddatek bindingu między progami musisz usunąć, jakby to powiedzieć, metodą dowolną. Ja robiłem to płaskim iglakiem - trzeba uważać coby podstrunnnicy nie uszkodzić. Następnie binding na progach wyrównujesz do kształtu progu, fazujesz i już
Można i tak, tylko więcej roboty no i progi są cofnięte o grubość bindy. Nie wiem jaka poważną rolę będzie spełniać szerszy gryf o dwie grubości bundy dla gitarzysty , ale może to być jego argument przeciw takiemu rozwiązaniu. Można tez przyjąć, że binda jest tylko "dla zmylenia przeciwnika", czyli dla wrażenia estetycznego globalnego i naciąć bindę jak kanał progowy. Będzie to widoczne tylko z bliska. Nie namawiam do stosowania półśrodków!, ale takie rozwiązanie również jest na YT prezentowane. Celowo nie podaję linków, bo raz, że nie notowałem ich, a dwa szukając samemu można pooglądać więcej co przekłada się na wiedzę. Pozdrawiam, Ryszard
via vita curva est
Osobiście uważam ze to gorsze rozwiązanie.
Jednak binda ma mniejszą trwałość niż progi, poza tym mniejsza estetyka.
Ale to oczywiście kwesta gustu.
W każdym razie przy uszkodzeniu bindy struna może haczyć, ale może się czepiam
Pozdrawiam
Ps. Brak mi trochę trochę profilowania topu, ale może tak być miało.
Jednak binda ma mniejszą trwałość niż progi, poza tym mniejsza estetyka.
Ale to oczywiście kwesta gustu.
W każdym razie przy uszkodzeniu bindy struna może haczyć, ale może się czepiam
Pozdrawiam
Ps. Brak mi trochę trochę profilowania topu, ale może tak być miało.
Nie żebym się czepiał , ale jeżeli w normalnym gryfie bez bindy progi sięgają do bocznych krawędzi podstrunnicy, to przy tej samej szerokości gryfu po dodaniu bindy progi muszą być krótsze. Jeżeli natomiast podstrunnica jest taka sama i dodamy bindę, to siłą rzeczy gryf musi być szerszy i ja o takiej sytuacji piszę. I nie ma bata! Pewnie, że może nie są to porażające wielkości, ale trzeba zastosować w obu przypadkach inne siodełka, albo liczyć się z możliwością "spadania" strun E z progu przy intensywnym podciąganiu lub innych wariacjach gitarowych. Doświadczenie i technika gry skutecznie eliminują te niedogodność, ale trzeba się z nią liczyć. To wszystko takie rozważania metrologiczne nie mające decydującego wpływu na końcowy efekt, ale związane z zagadnieniami konstrukcyjnymi podstrunnicy. Większość gitar posiada progi 'podcinane' i sięgające krawędzią do granicy bindy, ale trafiają się i takie jak na zdjęciu zamieszczonym przez "kombinata'. Po to m.in. produkowane są przyrządy do podcinania. Zatem, pomimo, że treści ocierają się o offtop , to myślę, że są przyczynkiem do zrozumienia idei i konstrukcji podstrunnic z bindą. Pozdrawiam, Ryszard
via vita curva est
Macie koledzy rację w całej "rozciągliwosci" tematu. Ja pisząc te wszystkie posty miałem na uwadze to, co zawarłem w ostatnim zdaniu mojego poprzedniego postu. A mianowicie , detalicznie. Wielu z nas będzie budować gitary od podstaw i bardzo często będzie korzystać z gotowych półfabrykatów takich jak podstrunnice i siodełka. Teraz , nie przemyślenie detali i ich wzajemnych relacji może skutkować albo za wąskim, albo za szerokim gryfem; za krótkim siodełkiem /rozstaw strun jest już gotowy!/, za długim siodełkiem itp., itp., itd. Potem zaczynają się akcje korekty, które powodują zdenerwowanie twórcy, następne nie przemyślane ruchy, następne nerwy i koło się zamyka. Znam to z własnych doświadczeń z dziedziny projektowania i wytwarzania innych niż gitary urządzeń i wiem, że dobrymi chęciami , to piekło jest wybrukowane . Zatem reasumując, należy na każdym etapie wykonawstwa przewidywać skutki przynajmniej na dwa ruchy do przodu, jak szachista. Nie jesteśmy bowiem bezmyślnym CNC, a myślącym, czującym i z bagażem emocji człowiekiem, któremu sukcesy i porażki nadają sens działania. Z tą tylko różnicą, że jednym daje kopa, innym doła. Skutek? Dopał lub zniechęcenie, negatywne emocje powodują następne błędy, a natura człowieka zwykle usprawiedliwia je i zaczyna się błędne koło. Dlatego też w tym poście tak trochę celowo poruszyłem złożoność psychiki człowieka w zetknięciu z materią nieożywioną. Może to będzie przyczynkiem motywującym do przemyślanego, radosnego i twórczego działania. To element takiego swego rodzaju "procedury", tak wszechobecnej w funkcjonowaniu złożonych struktur. To bowiem daje podstawę do uniknięcia błędów i uzyskania za każdym razem pozytywnych, powtarzalnych efektów. Zatem do gryfów Panowie! Pozdrawiam, Ryszard
via vita curva est