Re: Wilgotność w procesie klejenia pudła rezonansowego
: 2017-10-16, 19:13
Dysputa bardzo naukowa i dobrze.
wciąż jednak zapominamy - tak mnie się wydaje o samym materiale, czyli drewnie.
Drewno bowiem jest tutaj najważniejsze!, a sami o tym zagadnieniu trąbimy przy każdej okazji.
Zeby wyznaczyć wszystkie optymalne składowe potrzebne by były bardzo precyzyjne dane dotyczące materiału, a te tylko laboratoryjnie mozna uzyskać.
Zatem, jak wykonują takie super gitary lutnicy z Hiszpanii, Meksyku, skoro u nich parametry wilgotnościowe to Mont Everest, a na dodatek nikt , przynajmniej w znanych mi tutorialach nie zawraca sobie tym głowy.
Dalej idąc, to nie znalazłem nic, co by opisywało parametry Delta +/-, a raczej tylko wszystko oparte na doświadczeniu lutnika.
Stąd, moim zdaniem dedykowane na topy ( i nie tylko) określone gatunki drewna, lata sezonowania itd.,itd., czyli cała alchemia z tym związana.
Przecież instrument wykonuje się z kilku gatunków drewna, różnych grubości, krzywizn i nijak się mają ustalenia tego +/- dla wszystkich , jako urawniłowka.
Idąc dalej, to same parametry geometrii płyty nie są jednoznacznie określone - są tylko ogólne wytyczne, wzorce.
Zatem, o ile trzeba by było zmienić ten przedział wilgotności , aby był wspólny dla wszystkich? Jak będą się zachowywały poszczególne gatunki drewna w tym przedziale, jakie wystąpią naprężenia mogące dokonać zniszczenia?
Pytań zbyt wiele, a niewiele odpowiedzi konkretnych.
Dalej idąc, to należało by zadać pytanie, dlaczego tylko zewnętrzne powierzchnie są "zabezpieczane"?
przecież , lakierując wszystko lepiej by się chroniło instrument przed tą wstrętną wilgocią.
I tutaj zamyka się sprawa, która w każdym wypadku wymaga DOŚWIADCZENIA i praktyki.
Sam klej nie wnosi zbyt wiele w procesy około klejowe, bo jest go zbyt mało, a powinien jedynie trwale spajać klejone elementy.
A może on tnie główne skrzypce w tym temacie? Wszak nie bezzasadne jest powiedzenie, że "klej tam trzyma, gdzie go ni ma"?
Reasumując, to należy stosować się do ogólnych zasad i nie mieszać sobie w głowie. Bo czy będzie ta delta większa czy mniejsza zależy od warunków w jakich wykonujemy instrument i strefy klimatycznej, w jakiej będzie instrument używany.
Nawilżanie, suszenie i inne zabiegi mają na celu jedynie spowodowanie jak najmniejszych naprężeń, które w rzeczywistości trudno przewidzieć - wszak napisaliście, że i super sprzęcicha ulegają uszkodzeniom.
Moim zdaniem trzeba stosować okresy "sezonowania" poszczególnych etapów, a wtedy materiał się sam ułoży.
To, w jakim stopniu udało nam się zapobiec uszkodzeniom wyjdzie dopiero w praniu.
Pozdrawiam, Ryszard
wciąż jednak zapominamy - tak mnie się wydaje o samym materiale, czyli drewnie.
Drewno bowiem jest tutaj najważniejsze!, a sami o tym zagadnieniu trąbimy przy każdej okazji.
Zeby wyznaczyć wszystkie optymalne składowe potrzebne by były bardzo precyzyjne dane dotyczące materiału, a te tylko laboratoryjnie mozna uzyskać.
Zatem, jak wykonują takie super gitary lutnicy z Hiszpanii, Meksyku, skoro u nich parametry wilgotnościowe to Mont Everest, a na dodatek nikt , przynajmniej w znanych mi tutorialach nie zawraca sobie tym głowy.
Dalej idąc, to nie znalazłem nic, co by opisywało parametry Delta +/-, a raczej tylko wszystko oparte na doświadczeniu lutnika.
Stąd, moim zdaniem dedykowane na topy ( i nie tylko) określone gatunki drewna, lata sezonowania itd.,itd., czyli cała alchemia z tym związana.
Przecież instrument wykonuje się z kilku gatunków drewna, różnych grubości, krzywizn i nijak się mają ustalenia tego +/- dla wszystkich , jako urawniłowka.
Idąc dalej, to same parametry geometrii płyty nie są jednoznacznie określone - są tylko ogólne wytyczne, wzorce.
Zatem, o ile trzeba by było zmienić ten przedział wilgotności , aby był wspólny dla wszystkich? Jak będą się zachowywały poszczególne gatunki drewna w tym przedziale, jakie wystąpią naprężenia mogące dokonać zniszczenia?
Pytań zbyt wiele, a niewiele odpowiedzi konkretnych.
Dalej idąc, to należało by zadać pytanie, dlaczego tylko zewnętrzne powierzchnie są "zabezpieczane"?
przecież , lakierując wszystko lepiej by się chroniło instrument przed tą wstrętną wilgocią.
I tutaj zamyka się sprawa, która w każdym wypadku wymaga DOŚWIADCZENIA i praktyki.
Sam klej nie wnosi zbyt wiele w procesy około klejowe, bo jest go zbyt mało, a powinien jedynie trwale spajać klejone elementy.
A może on tnie główne skrzypce w tym temacie? Wszak nie bezzasadne jest powiedzenie, że "klej tam trzyma, gdzie go ni ma"?
Reasumując, to należy stosować się do ogólnych zasad i nie mieszać sobie w głowie. Bo czy będzie ta delta większa czy mniejsza zależy od warunków w jakich wykonujemy instrument i strefy klimatycznej, w jakiej będzie instrument używany.
Nawilżanie, suszenie i inne zabiegi mają na celu jedynie spowodowanie jak najmniejszych naprężeń, które w rzeczywistości trudno przewidzieć - wszak napisaliście, że i super sprzęcicha ulegają uszkodzeniom.
Moim zdaniem trzeba stosować okresy "sezonowania" poszczególnych etapów, a wtedy materiał się sam ułoży.
To, w jakim stopniu udało nam się zapobiec uszkodzeniom wyjdzie dopiero w praniu.
Pozdrawiam, Ryszard