Mocowanie strun

Wszystko zwięzane z lutnictwem, a nie pasujęce do innych działów

Moderator: Jan

poco
Moderator
Posty: 4627
Rejestracja: 2010-12-06, 14:36
Lokalizacja: Blok Dobryszyce

Mocowanie strun

Nieprzeczytany post autor: poco »

Temat o tyle istotny, że często spotykamy się z problemem "puszczania strun" i tym samym rozstrajania się gitary w czasie gry. Istnieje sporo wersji, szkół, a każda jest dobra, każdę można uzasadnię względami praktycznymi, tzw. sprawdzone metody itd.
Chciałbym tym samym stworzyę przyczynek do wymiany praktycznych dołwiadczeł w tej materii, a dotyczy to zarówno strun metalowych w elektrykach i akustykach, jak i nylonowych w klasykach.
Podzielcie się także własnę wiedzę stosowanę w praktyce w zakresie ustalania ilołci nadmiaru długołci struny, sposobu więzał na mostku, na główce itd.
Dodatkowo napiszcie także o metodach zapobiegania pracy struny w wyniku rozcięgania i wszystkimi tymi niespodziankami z którymi mieliłcie w życiu do czynienia.
Pozdrawiam, Ryszard
via vita curva est
Awatar użytkownika
shopiK
Posty: 859
Rejestracja: 2012-06-01, 18:32
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post autor: shopiK »

Ja np. nawijam maks. 3 zwoje na klucz - przy większej ilołci struny mi za bardzo pracowały. Przy czym trzeba zawsze dobrze nacięgaę strunę, żeby od razu ciasno się nawijała. Strunę za kołkiem zaginam o 90stopni i ucinam. Rockowcy czasem zostawiaję długie druty - a potem się dziwię, że im coś brzęczy w gitarze :-) Stroimy, rozgrywamy, stroimy, rozgrywamy, stroimy i już.
Ale i tak najważniejsze na scenie mieę stroik zawsze pod nogę. W różnych miejscach się gra, różna temperatura, to struny zmieniaję długołę - wiadomo.

Dla mnie poczętkowo duży problem stanowiło natomiast więzanie nylonowych strun w strunocięgu klasyka... Nie raz mi się wyłlizgnęła. Teraz problem jest... cały czas ten sam - nie za pierwszym razem się uda :-)
Awatar użytkownika
hubertus
Posty: 199
Rejestracja: 2012-08-15, 13:40
Lokalizacja: Łódź

Nieprzeczytany post autor: hubertus »

Jeżeli chodzi o gitarę klasycznę, to zaczynam od solidnego zamocowania struny w strunocięgu. Każdę strunę zaplatam kilkakrotnie i robię coś w rodzaju warkoczyka, oprócz tego ogonek który zostaje zawsze wkładam pod następny warkoczyk. Zawsze sie koledzy dziwili po co ja to tak zaplatam i czy mi się chce tak z tym bawię. A ja mówię, że bardzo mi się chce, bo to po pierwsze estetycznie wyględa (a ja jestem bardzo wyczulony na tym punkcie) po drugie nie ma prawa nic zabrzęczeę ani się poluzowaę, bo wszystko jest starannie zaciłnięte. Przy nawijaniu zawsze dbam o to, żeby struny nie krzyżowały się ze sobę ani też nie zachaczały o łcianki. Nawijam przytrzymujęc strunę przy siodełku tak żeby układała się zwarcie i ciasno. Ze zwojami wychodzi mi różnie. Raczej trafiam na wyczucie, ale zawsze układa mi się równo. Wiadomo, że nowe struny nie będę od razu stroię. Musi to chwilę poleżeę, żeby struna dobrze siadła. Potem trzeba ję rozegraę, stroię, rozegraę, stroię itd. potem już stroi idealnie. Przyznam szczerze, że robię to zawsze w ten sposób i nie czuję, żeby podczas gry coś puszczało. Może czasem przy ostrym numerze coś tak poleci, ale bardzo rzadko. Co do samej kosmetyki, to jeden pedagog- gitarzysta nauczył mnie odruchu wycierania strun po każdym graniu zwykłę szmatkę. Znacznie przedłuża to ich żywotnołę i dobrę kondycję.
Awatar użytkownika
Makowy
Posty: 406
Rejestracja: 2012-01-21, 22:07
Lokalizacja: Dublin

Nieprzeczytany post autor: Makowy »

O strunach stalowych, bo zazwyczaj z takimi mam do czynienia.
Staram się eliminowaę wszelkie możliwołci, gdzie struna mogłaby się sklinowaę/przesunęę.
Idealnym rozwięzaniem jest floyd rose - struny dociłnięte na siodełku blokadę, na mostku również, nie ma co pracowaę oprócz czynnej długołci struny.
W innych gitarach robię tak, jak shopiK napisał - maksymalnie trzy zwoje na kluczu, zawsze w dół, do dechy. ęšłĽadnego krzyżowania. Wszelkie sztabki dociskowe jak najwyżej, żeby tylko spełniały swoje zadanie - mniejszy kęt ugięcia struny = mniejsze tarcie = mniejsze możliwołci klinowania. Siodełko - precyzyjne nacięcie rowków daje bardzo dużo - idealnie szerokołę nacięcia równa szerokołci struny, dopuszczalnie minimalnie większe nacięcie niż struna, nigdy mniejsze, bo się będzie klinowało. Ludzie polecaję siodełka samosmarowne np. Graph-tech, stosowałem parę razy - są ok. Czy dużo lepsze, nie wiem, trochę na pewno.
Częstym problemem, z jakim się spotykam są mostki typu TOM. Niektórzy nawijaję struny odwrotnie na strunocięgu, od tyłu jakby i przewijaję je przez górę sztabki. Błęd - kolejne miejsce, gdzie struna będzie się niepotrzebnie przesuwaę. Był u mnie koleł, który sobie tak właśnie przewinęł, bo ma lepszy sustain. No i rzeczywiłcie, z tym, że nie miał lepszy przy przewinięciu, a po prostu gorszy w normalnej konfiguracji - problemem okazały się byę siodełka mostka, mocno sfatygowane. Po lięšłnięciu pilnikami sustain wrócił i nie było różnicy, czy struny nawinięte normalnie, czy od tyłu. Siodełka te jednak są nienajlepszego dizajnu, bo dołę ostre, czasem potrafię wygaszaę strunę - wtedy pomaga podniesienie sztabki strunocięgu, żeby był mniejszy kęt przegięcia na siodełku.

Jeszcze o strojeniu i nacięganiu łwieżych strun. Po założeniu nowych strun i nastrojeniu nacięgam je robięc bendy (podcięgnięcia) na każdej strunie, dołę mocno, tak przynajmniej na pół szerokołci podstrunnicy (o dwa/trzy/cztery półtony zależnie od struny i stroju) klika razy, bez kostkowania, same podcięgnięcia. Potem kilka akordów metodę ogniskowę, z kopem i stroję jeszcze raz. Powtarzam bendy, walnięcia i stroję. Zazwyczaj wystarcza. Rzadko trzeba trzeci raz. Wtedy struny nie będę zjeżdżaę. Zajmuje mi to pięę minut, a nie, jak niektórym "przez noc, żeby się nacięgnęły" ;-)
ODPOWIEDZ