
Jak już wspomniałem, wszelkie informacje czerpałem skęd popadnie. Przekopałem biblioteki, internet - ogólnie niewiele jest tego. Byłem w pracowni lutniczej u Pana lutnika, który między innymi również trudni się budowę kontrabasów. Ogólnie ludzie Ci nie są zbyt wylewni, ale wytłumaczył mi zasady działania tego instrumentu i kluczowe sprawy jak np. grubołci płyt w poszczególnych miejscach, rozchodzenie się drgał. Poznałem wówczas jak ważnę sprawę jest przednia płyta łwierkowa, która pełni rolę membrany itp. Przez internet korespondowałem z innymi lutnikami z Polski. Każdy zawsze sprzedał mi trochę istotnych konkretów. I tak się jakoł nazbierało, że odważyłem się ruszyę z pracami.
Przypominam że jestem tylko amatorem, więc proszę fachowców o wyrozumiałołę - każdy "orze jak może"
Klon austriacki:
Teraz te grube 5,5cm kloce trafiły na tartak, gdzie po szczegółowych konsultacjach, po naostrzonej pile tałmowej i przy pomocy jeszcze kilku majstrów wspólnie pocięliłmy to na kliny i cienkie plastry.
Drewno wróciło na miejsce do dalszego leżakowania. Po czasie ruszyły w ruch pierwsze narzędzia - piła i hebel. Tak przygotowane kliny połęczyłem za pomocę łcisków klejem kostnym. Przed samym klejeniem miejsce łęczenia włałciwie wygrzałem aby klej zbyt szybko nie stygł.
Jak widaę zrobiłem dwie tylne płyty. Jedna mi się została na przyszłołę.
Jak widaę niekiedy pomagałem sobie trochę technikę przemysłowę, ale w kołcu to jest wielgachny instrument.
Teraz przede mnę jeden z najdłuższych etapów pracy. Przede wszystkim dłutem półokręgłym wyprofilowałem dolnę płytę. Wystrugałem naturalnę wypukłołę jakę maję kontrabasy. W tym instrumencie płyta górna i dolna nie może byę na siłę wyginana, dociskana, tylko naturalnie musi spoczywaę na bocznej obudowie - to jest istotne w dalszej przyszłołci. Skrawanie zaczynamy od zewnętrz a potem wewnętrz (czyli od spodu jak na zdjęciu). I tak oto z 5,5 cm zrobiło się na środku u góry, w punkcie centralnym 9mm schodzęc do 4mm po bokach w dolnych partiach. Fale w dolnej płycie rozchodzę się w sposób owalny, więc schodzimy z grubołcię w ten sam sposób.
Forma do profilowania boczków, mała prowizoryczna komora parzelnicza i tunel suszęcy (brak zdjęcia). Prace docelowe poprzedzone próbkami, które oględam czasami. Jak już raz w ten sposób zegnie się drewno, to pozostaje chyba na wieki.
Boczki jak widaę wzmacniane na połęczeniach, góra wycięta przed montażem gniazda do "gryfu".
Koniec częłci pierwszej.