renowacja gitary no name
Moderator: Jan
renowacja gitary no name
Zwrócił się do mnie znajomy z prołbę o doprowadzenie do stanu używalnołci gitary klasycznej - tak przynajmniej wyględa.
Sprzęcicho raczej na opał, ale wartołę sentymentalna, tełciu grał na niej , a teraz chce aby wnuczka grała. No dobra, znajomy itd, więc orzekłem, że dopiero po oględzinach zapodam co i jak i za ile.
Oględziny : struny stalowe, gryf odspojony (stopka)- ktoł poskręcał go łrubami i "skleił" wikolem; poziom podstrunnicy w stosunku do mostka niższy o ok 6-7 mm, popękane i odklejone żebrowanie wewnętrzne, mostek naderwany i przykręcany na wkręty do pudła, szczeliny wypełnione wikolem; płyta wierzchnia sklejka łwierk- coś tam-łwierk, lakier nitro spękany jak w markowym instrumencie z dawnych lat, klucze nie oryginalne - powinny byę z tulejami, były gołe i wiszęce w powietrzu- inny rozstaw otworów niż powinien .
Ale to dopiero poczętek, bo jak próbowałem odspoię podstrunnicę, to się okazało, że jest ona z dębu pomalowanego bejcę.
Na pierwszy ogieł poszedł mostek, grzanie, podważanie, poszło. I ZONK! pod mostkiem , w płycie brakowało 3/4 masy, której role przejęł klej, mostek chyba bukowy.
Teraz gryf i przyległołci. Grzanie trochę pomogło, ale i tam domorosły fachowiec używajęc wikolu pozalewał szczeliny i skutki były opłakane. Nie dało się za chiłskiego boga wyjęę stopy z pudła, więc podjęłem decyzje o całkowitym odspojeniu podstrunnicy. Kuęšłwa , wtopa na całego !
Okazało się, że podstrunnica przyklejona jest klejem mocznikowym, deseczka wycięta z materiału z uskokiem słojów i musiała pęknęę! Jakby kiełbasą ukroił.
Powiadomiłem zleceniodawcę o ruinie, ale on nawet nie mrugnęł i orzekł - odbudowaę ! Kupno NOWEGO, lepszego jakołciowo instrumentu w cenie niższej od kosztów naprawy nie wchodziło w rachubę. No kuęšłwa, sierp tatowy !
Zdemontowałem wszystko do cna, oczyłciłem z lakieru, dorobiłem mostek z palisandru ( mam deskę podłogowę i to się super sprawdza), dopasowałem stopę do pudła, skleiłem rozerwany klocek trzymajęcy gryf (titebond wdmuchniety sprężonym powietrzem), skleiłem/ podkleiłem ożebrowanie ( klej kostny), podstrunnicę wycięłem z mahoniu i nacięłem sloty, spasowałem podstrunnice z gryfem i pudłem (ustawienie kęta), wkleiłem (titebond) gryf i "zaszpuntowałem" w kanale jaskółczego ogona ( luz był ok 1,5 mm !, nabiłem progi obrobiłem na gotowo i przykleiłem do gryfu (klej kostny).
Teraz lakierowanko. Nitro nie wchodził w rachubę, bo wnikajęc z pęknięcia powodował by podnoszenie się krawędzi, a ja nie miałem zamiaru psuę tego łwietnego efektu starego lakieru, więc matowanie i akryl 2 składnikowy na całołci. Teraz matowanie i polerka. No i drugi zonk. Jak jeszcze dało się w miarę wypolerowaę dek i plecy, to o boczkach zapomnij! dałem do zakładu stolarskiego na lakiernię i też dupa blada! Nie potrafili sobie daę rady. Decyzja- boczki zostaję w macie. Czyli matowanie papierem do 2000 i tylko woskowanie. Efekt oceniam na 4+.
No i został temat mostka. Pierwotna os gryfu była przesunięta o ok 4 mm , co skutkuje niesymetrycznym mostkiem dopasowywanym do istniejęcego miejsca. Mostek spasowany, ubytki sklejki w miarę uzupełnione (trociny z klejem), przyklejony ( klej kostny), mostek ustawiony, siodełko spasowane do stosownej akcji i mogę powiedzieę, że wyszło jako tako.Lepiej chyba niż w oryginale.
Sprzęt stroi, gada i jest taki ...., no powiedzmy do strawienia, albowiem jak mawiał mój antenat, chu..m chrzanu nie nakopiesz, potrzebny jest szpadel.
Poniżej obrazowa fotorelacja z tego ,co nie zapomniałem uchwycię.
Sprzęcicho raczej na opał, ale wartołę sentymentalna, tełciu grał na niej , a teraz chce aby wnuczka grała. No dobra, znajomy itd, więc orzekłem, że dopiero po oględzinach zapodam co i jak i za ile.
Oględziny : struny stalowe, gryf odspojony (stopka)- ktoł poskręcał go łrubami i "skleił" wikolem; poziom podstrunnicy w stosunku do mostka niższy o ok 6-7 mm, popękane i odklejone żebrowanie wewnętrzne, mostek naderwany i przykręcany na wkręty do pudła, szczeliny wypełnione wikolem; płyta wierzchnia sklejka łwierk- coś tam-łwierk, lakier nitro spękany jak w markowym instrumencie z dawnych lat, klucze nie oryginalne - powinny byę z tulejami, były gołe i wiszęce w powietrzu- inny rozstaw otworów niż powinien .
Ale to dopiero poczętek, bo jak próbowałem odspoię podstrunnicę, to się okazało, że jest ona z dębu pomalowanego bejcę.
Na pierwszy ogieł poszedł mostek, grzanie, podważanie, poszło. I ZONK! pod mostkiem , w płycie brakowało 3/4 masy, której role przejęł klej, mostek chyba bukowy.
Teraz gryf i przyległołci. Grzanie trochę pomogło, ale i tam domorosły fachowiec używajęc wikolu pozalewał szczeliny i skutki były opłakane. Nie dało się za chiłskiego boga wyjęę stopy z pudła, więc podjęłem decyzje o całkowitym odspojeniu podstrunnicy. Kuęšłwa , wtopa na całego !
Okazało się, że podstrunnica przyklejona jest klejem mocznikowym, deseczka wycięta z materiału z uskokiem słojów i musiała pęknęę! Jakby kiełbasą ukroił.
Powiadomiłem zleceniodawcę o ruinie, ale on nawet nie mrugnęł i orzekł - odbudowaę ! Kupno NOWEGO, lepszego jakołciowo instrumentu w cenie niższej od kosztów naprawy nie wchodziło w rachubę. No kuęšłwa, sierp tatowy !
Zdemontowałem wszystko do cna, oczyłciłem z lakieru, dorobiłem mostek z palisandru ( mam deskę podłogowę i to się super sprawdza), dopasowałem stopę do pudła, skleiłem rozerwany klocek trzymajęcy gryf (titebond wdmuchniety sprężonym powietrzem), skleiłem/ podkleiłem ożebrowanie ( klej kostny), podstrunnicę wycięłem z mahoniu i nacięłem sloty, spasowałem podstrunnice z gryfem i pudłem (ustawienie kęta), wkleiłem (titebond) gryf i "zaszpuntowałem" w kanale jaskółczego ogona ( luz był ok 1,5 mm !, nabiłem progi obrobiłem na gotowo i przykleiłem do gryfu (klej kostny).
Teraz lakierowanko. Nitro nie wchodził w rachubę, bo wnikajęc z pęknięcia powodował by podnoszenie się krawędzi, a ja nie miałem zamiaru psuę tego łwietnego efektu starego lakieru, więc matowanie i akryl 2 składnikowy na całołci. Teraz matowanie i polerka. No i drugi zonk. Jak jeszcze dało się w miarę wypolerowaę dek i plecy, to o boczkach zapomnij! dałem do zakładu stolarskiego na lakiernię i też dupa blada! Nie potrafili sobie daę rady. Decyzja- boczki zostaję w macie. Czyli matowanie papierem do 2000 i tylko woskowanie. Efekt oceniam na 4+.
No i został temat mostka. Pierwotna os gryfu była przesunięta o ok 4 mm , co skutkuje niesymetrycznym mostkiem dopasowywanym do istniejęcego miejsca. Mostek spasowany, ubytki sklejki w miarę uzupełnione (trociny z klejem), przyklejony ( klej kostny), mostek ustawiony, siodełko spasowane do stosownej akcji i mogę powiedzieę, że wyszło jako tako.Lepiej chyba niż w oryginale.
Sprzęt stroi, gada i jest taki ...., no powiedzmy do strawienia, albowiem jak mawiał mój antenat, chu..m chrzanu nie nakopiesz, potrzebny jest szpadel.
Poniżej obrazowa fotorelacja z tego ,co nie zapomniałem uchwycię.
via vita curva est
Re: renowacja gitary no name
Przede wszystkim brawo za cierpliwołę i chęę rzeęšłbienia. Jak widaę najgorszego paęšłdziocha można przywrócię do życia. Teraz to na bank jest lepsza niż w oryginale. Ustawiona, porzędnie poklejona i jeszcze normalne drewno na podstrunnicy i mostku.
pozdrowienia
Piotr
Piotr
Re: renowacja gitary no name
I nigdy więcej. Drugi raz nie podejmę się zadania i to nie ze względów finansowych, a raczej z przekonania, że paęšłdzierz, to paęšłdzierz, a oczekiwania zleceniodawcy zmierzaję do uzyskania w efekcie czegoś, czym nigdy nie będzie. Z wiadomych względów.
Pozdrawiam, Ryszard
Pozdrawiam, Ryszard
via vita curva est
Re: renowacja gitary no name
Racja
Niektórych tematów nie warto dotykaę, ale człowiek całe życie popełnia błędy
Niektórych tematów nie warto dotykaę, ale człowiek całe życie popełnia błędy

Re: renowacja gitary no name
No w kołcu coś zaczęłeł robię Rysiu 

Re: renowacja gitary no name
Takich poprawek, regulacji, no nie zwięzanych z naprawę paęšłdzierza, to robi się sporo. Zwykle na rozpoczęcie roku szkolnego i sezonu szkoły muzycznej.
U nas jest mało muzykujęcych, więc i roboty niewiele.
Ale tak się kraje, jak materii staje.
Pozdrawiam, Ryszard
U nas jest mało muzykujęcych, więc i roboty niewiele.
Ale tak się kraje, jak materii staje.

Pozdrawiam, Ryszard
via vita curva est
Re: renowacja gitary no name
Witam.
Czasami ktoł chce "rewitalizowaę" coś takiego z przyczyn sentymentalnych.
Kilka razy kumple podrzucili " takie coś ".
Jedna gitara produkcji NRD rozpadała się pod palcami - wszystko.
Taki kleje były - po czasie - rozpad.
Ale cóż ? - trzeba było zrobię.
Gratuluję i współczuję.
Pozdrawiam.
Czasami ktoł chce "rewitalizowaę" coś takiego z przyczyn sentymentalnych.
Kilka razy kumple podrzucili " takie coś ".
Jedna gitara produkcji NRD rozpadała się pod palcami - wszystko.
Taki kleje były - po czasie - rozpad.
Ale cóż ? - trzeba było zrobię.
Gratuluję i współczuję.
Pozdrawiam.
pamiÄ
taj o cyklinie !
- Waldzither9
- Posty: 1173
- Rejestracja: 2018-04-18, 23:05
Re: renowacja gitary no name
Z wyględu gitara jest estetyczna, a co do dęšłwięku to jestem pewien, że Ryszard nawet wyrób drewnopodobny zdyscyplinuje/-ował skutecznie do spełniania wszelkich wymaganych standardów.
Jestem zdania że wszystko co składa się z litego drewna dopóki nie zostało przetrawione przez grzyba to warto jeszcze naprawiaę. W tym wypadku płyta była ze sklejki i ja bym się nie zdecydował na wszystkie te zabiegi, ale jełli komuł ta gitara przywraca najpiękniejsze chwile życia , to w obecnym stanie te chwile stały się jeszcze piękniejsze, i dla takiego ułmiechu radołci muzykujęcego warto to wszystko czynię. Przecież instrumenty, dęšłwięki które emituję, radołę grajęcego i słuchajęcych , wszystko to jest subiektywne i oparte na emocjach.
Piwko dla Ryszarda, za charakter i kunszt.
Pozdrawiam.
Jestem zdania że wszystko co składa się z litego drewna dopóki nie zostało przetrawione przez grzyba to warto jeszcze naprawiaę. W tym wypadku płyta była ze sklejki i ja bym się nie zdecydował na wszystkie te zabiegi, ale jełli komuł ta gitara przywraca najpiękniejsze chwile życia , to w obecnym stanie te chwile stały się jeszcze piękniejsze, i dla takiego ułmiechu radołci muzykujęcego warto to wszystko czynię. Przecież instrumenty, dęšłwięki które emituję, radołę grajęcego i słuchajęcych , wszystko to jest subiektywne i oparte na emocjach.
Piwko dla Ryszarda, za charakter i kunszt.
Pozdrawiam.
Pozdrawiam Andrzej
Re: renowacja gitary no name
Co do brzmienia, to nie będę się wypowiadał, jako, że jest to odczucie subiektywne, ale ci, którzy mieli w rękach sprzęty z minionego wieku- no name, maję wyrobione zdanie.
Ta, na moje drewniane ucho jest głucha, ale byę może moje przyzwyczajenie i osłuchanie w strunach metalowych takie wrażenie czyni.
W sumie, to nie dla walorów akustycznych ta gitara stanowi dla kogoł wartołę samę w sobie i pewnie ma on takę łwiadomołę.
Ważne jest to, co napisał Waldzither9.
Pozdrawiam, Ryszard
Ta, na moje drewniane ucho jest głucha, ale byę może moje przyzwyczajenie i osłuchanie w strunach metalowych takie wrażenie czyni.
W sumie, to nie dla walorów akustycznych ta gitara stanowi dla kogoł wartołę samę w sobie i pewnie ma on takę łwiadomołę.
Ważne jest to, co napisał Waldzither9.
Pozdrawiam, Ryszard
via vita curva est