wętek tak dla ciekawostki.
Jakieł 11 lat temu przywiozłem z urlopu gitarę stratopodobnę. Kupiłem ję w Zagrzebiu na rynku ( o 6 rano

I tak przeleżała te kilka lat, aż synek nie zaczęł na niej pogrywaę..wczełniej szwagier ję trochę pomęczył

Co było fajne? Gryf. Całkiem wygodny, progi ładnie obrobione, pikapy fajnie dzwonię, elektronika mimo lat nie trzeszczy, niezły rzekłbym osprzęt. Więc do roboty.
Lakier do zdarcia bo niewiadomocoto. Pierwsza warstwa zeszła bez bólu zmywaczem do farb i lakierów i cyklinę. Pod nię niestety szkło. Pół milimetra czegoś tak twardego, że darłem to w pocie czoła. I to nie koniec. Pod tym pół milimetrowym szkłem - fornir mahoniowy (drugie pół milimetra), z góry i z dołu. Zeszlifowałem. Co stanowi - jak się okazało - trzon tej gitary? Klejonka olchowa. 5 klepek ładnej olchy, leciutka, dęšłwięczna w opukiwaniu - lux. Oszlifowałem, wykształciłem podłokietnik jak w starych stratach - czyli nalełnik miękko opadajęcy, cieniutki na kołcu. Podobnie podcięcie na bebzon.
Na to dałem nitro. Wykosztowałem się na puszkę "sonic blue" z Guitar Projektu. łwietny lakier, piękny kolor, na zdjęciach nie widaę, ale to ładny wintydżowy niebieski

Główkę też w sonic blue zrobiliłmy z obydwu stron, po co ma byę doklejka widoczna. Fajnie się to z body zgrało.
No i próba brzmienia. Co tu pisaę. Ja byłem w ciężkim szoku. Ta gitara zadzwoniła jak rasowy strat...teraz wszyscy (co graję) sobie ję w domu wyszarpuję bo jest leciutka, bardzo wygodna (gryf trochę jeszcze doprofilowałem) i dzwoni:) Instrument jest lubiany. Drugi synek już czeka na przemalowanie jego strata... więc znowu będzie robota.
To tak na zachęte, jak ktoł ma w domu kasztana - to warto sprawdzię co pod skorupę klajstiku siedzi bo może właśnie fajne lekkie dreno, takie jak trzeba. A wtedy rękawy zakaę i jazda;)
Tu link do oryginalnej wersji:
https://www.youtube.com/watch?v=-8OS0G--0Gg